Rajd na dalszym planie

Trudno pisać o tegorocznym Rajdzie Chorwacji, bez wspomnienia o tragedii, która wydarzyła się tydzień przed startem imprezy. Mimo mobilizacji i zapowiedzi, że „jedziemy dla Craiga” i kibicom i zespołom trudno było się w te zawody wczuć. Zmagania w Zagrzebiu, które w ostatnich latach dostarczały nam niesamowitych emocji, tym razem, siłą rzeczy, musiały być trochę bardziej stonowane.

Rajd

Rajd Chorwacji - 3/5

źródło: Red Bull Content Pool
źródło: Red Bull Content Pool

W Meksyku najbardziej pasjonowaliśmy się walką o drugie miejsce i po pierwszym odcinku czwartej rundy WRC zapowiadało się na to samo. Sebastien Ogier znowu pozostawił rywali daleko z tyłu i większość kibiców szykowała się na kolejny pokaz dominacji. Ten jednak nie nastąpił. Zespół Toyoty tym razem popadł w niełaskę chorwackich oesów i na drugiej próbie zarówno Ogier, jak i Rovanpera przebili opony.

Na prowadzenie, z pokaźną przewagą, wysunął się Thierry Neuville. Bardzo szybko okazało się, że szesnaście sekund zapasu nad rywalami będzie bardzo przydatne. Belg źle ustawił swoją rajdówkę i druga pętla była dla kierowcy Hyundaia prawdziwą męczarnią. Trzeba jednak pamiętać, że męczarnią była również większość kariery Neuvilla. Thierry pomimo niedogodności i ścigającego go Elfyna Evansa, zakończył piątkowy etap na pozycji lidera.

Był to pierwszy raz od zeszłorocznego Rajdu Ypres, gdy Belg znalazł się na prowadzeniu po otwierającym etapie. Podobnie jak w domowej rundzie, miał się też zakończyć jego udział w Rajdzie Chorwacji – poza drogą. Standardowo, nadchodzącej katastrofy nic nie zapowiadało. Neuville kapitalnie rozpoczął sobotnią jazdę, zwiększając przewagę nad Evansem do 10.8 sekundy. Jednak na OS11, tył Hyundaia wymknął się Thierry’emu spod kontroli i u brzegu jezdni odnalazł sporej wielkości kamień. Zawieszenie i20 N posypało się w drzazgi, razem z nadziejami Neuvilla na pierwsze zwycięstwo w tym sezonie.

Emocji mógł dostarczyć jeszcze Ott Tanak, który pokonał Evansa na dwóch pierwszych popołudniowych odcinkach i zbliżył się do lidera na 12.5 sekundy. Estończykowi na drodze nie stanęły jednak kamienie czy drzewa, a jego własny Ford Puma, w którym awarii uległ hamulec ręczny. Tanak po sobotnich odcinkach tracił do Elfyna już prawie pół minuty i stało się jasne, że zwycięstwo kierowcy Toyoty może odebrać tylko apokalipsa.

Walijscy kibice wstrzymywali się jeszcze z chłodzeniem szampana, bo ich bohaterowi nie raz i nie dwa zdarzało się wyrzucić pewne zwycięstwo do kosza. W pamięci mieli jeszcze pierwszą edycję Rajdu Chorwacji w WRC, gdzie Evans stracił triumf dosłownie na ostatnim zakręcie. Elfyn odrobił jednak zadanie domowe i przez wszystkie cztery niedzielne odcinki jechał tak, by nie podejmować żadnego ryzyka. Tym razem zabrakło przebitej opony, śniegu czy uślizgu tylnej osi, które mogłyby zniweczyć jego plany. Ott Tanak doczłapał się do mety na drugim miejscu, a pomalowanego w irlandzkie barwy Hyundaia na podium ustawił Esapekka Lappi. Neuvillowi na pocieszenie został wygrany Power Stage, dzięki któremu nieco zminimalizował swoje straty w klasyfikacji generalnej.

To było inne podium niż te, do którego przywykliśmy. Nie było radosnych podskoków, pięści uniesionych w górę i strumieni szampana. Cała stawka WRC ustawiła się na podium i uczciła Craiga Breena minutą ciszy. Zabrakło hymnów Walii i Japonii. Zamiast nich słyszeliśmy tylko fanfary hymnu Irlandii.

Kierowcy

Thierry Neuville – 2/5

źródło: Hyundai Motorsport
źródło: Hyundai Motorsport

Cały ten rajd można potraktować jako kolejną odpowiedź na pytanie „Czemu Thierry Neuville nigdy nie został Mistrzem Świata”. Belg może nie czuł się w swojej rajdówce bardzo komfortowo, ale miał wszystkie argumenty, by w Chorwacji znaleźć się przynajmniej na podium. Tegoroczna wersja i20 N Rally1 na pewno jest mniej awaryjna, ale nie idealna. Trzeba przyznać, że problemy ze stabilnością rajdówki przy dużych prędkościach, są widoczne nawet gołym okiem. Jednak za pozycję Neuvilla w tej rundzie nie można winić tylko samochód. Takie błędy zdarzały się kierowcy Hyundaia i w lepszych i w gorszych rajdówkach. Mimo, że to dopiero czwarta runda, to ta wpadka może się okazać dla Belga bardzo kosztowna.

Pierre-Louis Loubet – 3.5/5

źródło: Red Bull Content Pool
źródło: Red Bull Content Pool

To właśnie w Chorwacji Pierre-Louis rozpoczął swój poprzedni, bardzo udany, sezon. Wracając do Zagrzebia Francuz miał nadzieję, że tutaj na dobre ruszy także jego obecna kampania. I rzeczywiście, to był rajd, jakiego Loubet pod wieloma względami potrzebował. Wreszcie, po trzech nieudanych startach, Francuz dotarł do mety na punktowanej pozycji. Mimo, że siódme miejsce może nie robić na wielu wrażenia, to kierowca M-Sportu miał w tym rajdzie swoje momenty. Kapitalnie rozpoczął przede wszystkim sobotni etap, kiedy przebił się na czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej. Loubet miał jednak trudne zadanie utrzymania za plecami trzech rajdówek Toyoty, któremu, koniec końców, nie podołał. Pierre-Louis nie ma jednak powodów do chowania głowy w piasek, bo przegrać z Ogierem i Rovanperą to przecież żaden wstyd. Obyśmy częściej oglądali Francuza w takiej właśnie formie.

Takamoto Katsuta – 3/5

źródło: Takamoto Katsuta
źródło: Takamoto Katsuta

Był to występ do jakiego Takamoto Katsuta zdążył nas przyzwyczaić. Mógłbym właściwie przekleić swój akapit o nim z zeszłego sezonu i założę się, że żadne z Was by się nie zorientowało. Jednak nie chcę ignorować najważniejszej dla Japończyka kwestii – wreszcie był to występ zakończony na mecie, a nie poza drogą. „Taka” nie odnotował najlepszego startu sezonu, ale spokojniejszy i bezpieczniejszy rajd (taki jak ten) powinien dodać mu trochę więcej pewności siebie. Katsuta momentami sprawiał wrażenie jakby zaprogramował swoją Toyotę na kończenie każdego odcinka na szóstej pozycji. To jednak wystarczyło by przeskoczyć Loubeta i nie przeszkadzać zbytnio kolegom z przodu. Słowem: Japończyk zrobił po prostu to, co musiał zrobić.

Sebastien Ogier – 3.5/5

źródło: Toyota Gazoo Racing WRC
źródło: Toyota Gazoo Racing WRC

Nie lubię rozmów o szczęściu i pechu, w kontekście sportu, ale muszę przyznać, że ośmiokrotny Mistrz Świata padł ofiarą bardzo nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Jeśli chodzi o czyste tempo, to w Chorwacji był po prostu najlepszy, wygrywając aż siedem odcinków specjalnych (choć trzeba przyznać, że mocno pomogła mu w tym pozycja na drodze). Gdyby nie przebita opony i zbyt późne zapięcie pasów, które nastąpiło po jej wymianie, to Ogier świętowałby w Zagrzebiu trzeci triumf w swoim trzecim rajdzie. Była to sytuacja o tyle nietypowa, że „Seb” przyzwyczaił nas do korzystania z pecha rywali, a nie padania ofiarą swojego własnego nieszczęścia. Czasem (choć bardzo rzadko) takie zbiegi okoliczności dopadają nawet najlepszych. Co niesamowite, mimo potknięcia, Ogier i tak utrzymał pozycję lidera w klasyfikacji punktowej. Chociaż jestem zdania, że gorszy wynik w Chorwacji trochę ostudził plotki o walce o dziewiąty tytuł mistrzowski.

Kalle Rovanpera – 3/5

źródło: Toyota Gazoo Racing WRC
źródło: Toyota Gazoo Racing WRC

Kto z Was spodziewał się, że pod koniec kwietnia, Mistrz Świata nie będzie prowadził w punktach? Mało tego: że nie wygra żadnej z czterech rund? Jest oczywiście za wcześnie na jakiekolwiek poważne werdykty, ale powiedzieć trzeba, że Kalle jak na razie trochę rozczarowuje. Oczywiście w Chorwacji na drodze (podobnie jak w przypadku Ogiera) stanęła mu przebita opona, jednak nawet gdy wygrywał odcinki, to nie wydawał się być poza zasięgiem. W miniony weekend dużo mówiło się o tym, że drugi tytuł jest trudniejszy do wygrania, niż pierwszy i na pewno jest to prawdą w przypadku Rovanpery. Fin ma w tym sezonie o wiele mocniejszą i bardziej kompetentną konkurencję. Jeśli chce obronić tytuł, to będzie się musiał bardziej napocić.

Esapekka Lappi – 4/5

źródło: Hyundai Motorsport
źródło: Hyundai Motorsport

To, co powinno być trzecią wizytą Lappiego na podium, stało się dopiero pierwszą w tym sezonie. Tym razem zabrakło zdelaminowanej opony, czy słupa telegraficznego, który mógłby pokrzyżować plany Esapekki. Początek rajdu w wykonaniu Fina raczej nie zapowiadał szczęśliwego finiszu, ale genialny dobór opon na drugiej piątkowej pętli, pozwolił mu wskoczyć do pierwszej piątki. Przez następne dwa dni Lappi podróżował bez zbędnych fajerwerków, ale za to z bardzo równym tempem. To pozwoliło mu dojechać do mety w pierwszej trójce, po raz pierwszy w barwach Hyundaia. Dla całego zespołu Alzenau był to niesamowicie trudny weekend. Widać to było na ostatnim odcinku, gdy po przekroczeniu linii mety w oczach pilota Esapekki – Janne Ferma, od razu pojawiły się łzy. Staram się być tu zawsze bezstronny, ale muszę przyznać, że dobrze było zobaczyć chociaż jednego i20 na podium w irlandzkich barwach.

Ott Tanak – 4/5

źródło: Red Bull Content Pool
źródło: Red Bull Content Pool

Mam wrażenie, że przenosiny do M-Sportu nie zrobiły Ottowi Tanakowi specjalnej różnicy. W Fordzie Puma, tak samo jak w Hyundaiu i20, Estończyk walczy przede wszystkim z własnym sprzętem. Trudno powiedzieć, czy Ott miał faktycznie szansę wydrzeć Evansowi triumf, ale można założyć, że byłby w stanie ten pojedynek nieco przeciągnąć. Po wspomaganiu w Monte-Carlo i turbosprężarce w Meksyku, przyszła pora na hamulec ręczny w Chorwacji. Co gorsza, na odcinku z sekcją pełną nawrotów. Zdanie „nie wiem co się dzieje” słyszeliśmy z ust Tanaka na mecie już wiele razy w tym sezonie. Tym bardziej Estończykowi należą się brawa za to, że mimo niesprzyjających warunków, ponownie był w stanie ustawić swoją rajdówkę na podium. Strach pomyśleć co będzie się działo w rajdzie, w którym Ott dostanie wreszcie sprawny samochód…

Elfyn Evans – 5/5

źródło: Toyota Gazoo Racing WRC
źródło: Toyota Gazoo Racing WRC

Rajd Meksyku był pierwszym dobrym występem Elfyna od dobrych paru miesięcy, ale to w Chorwacji czekało go trudniejsze zadanie. Walijczyk musiał pokazać, że poprzednia runda nie była tylko jednorazowym „wyskokiem”. Zdał ten egzamin śpiewająco i właściwie zamknął usta wszystkim swoim krytykom. Przez cały weekend wygrał tylko jeden odcinek, ale trzeba pamiętać, że brytyjscy kierowcy nigdy nie potrzebowali wiele, by zgarniać pełną pulę. Zresztą, to nie czyste tempo Evansa było tu najbardziej imponujące. Była to pewność w jego jeździe. Kierowca Toyoty jechał przede wszystkim równo i wszystkie odcinki przejechał właściwie bezbłędnie. To przełamanie było Elfynowi niesamowicie potrzebne i jestem pewien, że w tym sezonie może jeszcze namieszać. Czyżby walijskie sny o mistrzostwie nie były tylko mrzonką?

Czarny weekend

Trudo było mi ocenić indywidualne występy każdego z zawodników, bo Rajd Chorwacji był daleki od normalnego. Niezależnie od wyniku, każdemu z nich należy się wielki szacunek za to, że byli w stanie wsiąść do rajdówki i rywalizować, po tak tragicznym wydarzeniu. Ciężko mi wyobrazić sobie obciążenie psychiczne towarzyszące każdemu z nich. To niesamowicie trudna sytuacja, którą każdy będzie miał z tyłu głowy do samego końca sezonu. Pozostaje mieć nadzieję, że za naszego życia taka tragedia, jak ta z udziałem Craiga Breena, już nigdy się nie wydarzy.

źródło: Red Bull Content Pool
źródło: Red Bull Content Pool