L’Italia s’e desta
Czyli Rajd Rzymu 2019
Przed rajdem
Ciekawostka: w tym sezonie ERC nie mieliśmy jeszcze rajdu z deszczową pogodą. Przy okazji zmagań w Rzymie na pomoc przyszli jednak synoptycy, którzy przewidywali bardzo mokry weekend w okolicach wiecznego miasta. Jednak piątek, podczas którego rozegrano odcinek kwalifikacyjny, sprawiał, że na te prognozy trzeba było patrzeć ze sporym dystansem. W samych “kwalifikacjach” największy powód do dumy mieli konstruktorzy Fabii R5 w Mladej Boleslav. W pierwszej czwórce aż trzy samochody pochodziły z czeskiej fabryki. Najszybszą Skodę prowadził Nikolay Gryazin, który wpadł do Italii na okazjonalny start w Mistrzostwach Europy. Oprócz niego na podium znalazł się pierwszy z lokalnych zawodników – Andrea Crugnola i Luca Rossetti w Citroenie C3 R5. Czwarty czas Łukasza Habaja należało traktować z optymizmem, tym bardziej, że Lukyanuk był dopiero 12.

Etap pierwszy, OS 1-3
Włosi są znani jako skory do zaczynania pracy wcześnie rano naród, więc pierwszy sobotni oes zaczynał się o 9:30. Wcześniej niż na Łotwie i Kanarach. Jednakże nawet niewyspanie nie było w stanie stanąć na drodze Gryazinowi, który pokonał Crugnolę i Basso o nieco ponad 1,5 sekundy. Pierwsza trójka była mocno ściśnięta, ale dalej stawka się rozszerzała. Lukaynuk stracił aż 10 sekund, Habaj prawie 20, a o Ingramie nawet szkoda pisać. Pierwszym pechowcem został Hiroki Arai, który zgodnie z asfaltową tradycją, przebił oponę. Jest takie przysłowie, że “wszystko dobre, co się szybko kończy”. Gdyby odnieść je do występu Gryazina w tym rajdzie, to pewnie miałoby jakieś zastosowanie. Młody Rosjanin na OS2 przecenił możliwości swojej rajdówki w kwestii hamowania. Spowodowało to, że Mistrz Europy do lat 28, wyfrunął w Apenińskie zarośla na jednym z ciaśniejszych zakrętów. Załodze nic się nie stało, ale klatka uległa uszkodzeniu, więc było jasne, że Nikolaya w tym rajdzie już nie zobaczymy. Na błędzie rywala skorzystali gospodarze. Cała pierwsza trójka drugiej próby była w barwach włoskiej flagi. Zwycięzcą i liderem został Crugnola, na drugim miejscu znalazł się Basso, trzeci był Rossetti. Jednak nie wszyscy lokalni kierowcy mieli szczęście. Kolejną ofiarą opon Michelin został Simone Campedelli w nowej Fieście R5. Na OS3 Crugnola, jakby chcąc zaznaczyć jeszcze bardziej swoją dominację, znów był najszybszy. Blisko rodaka znalazł się znów Rossetti, ze startą zaledwie 0,2 sekundy, a jednopaństwowe podium skompletował Basso. W międzyczasie na słabych przejazdach Maresa i Scandoli skorzystał Habaj, przesuwając się na 5 miejsce. Tempa nie miał Lukyanuk, który po pierwszych oesach znalazł się oczko wyżej od Polaka. Podsumowując: Włosi rządzą i dzielą.

Etap pierwszy, OS 4-6
Jeśli na pierwszej pętli decydowała znajomość odcinków, to “na chłopski rozum” na drugiej powinniśmy widzieć bardziej zażartą walkę z czołówką ERC. Jednak często, tak jak i tym razem, ta logika jest niewiele warta. OS4 pada łupem Basso, ale oczy wszystkich są zwrócone w innym kierunku. Rzymskie drogi w tym roku nie są łaskawe dla liderów. Następny w kolejce do przebicia opony okazuje się być Crugnola. Dwuminutowa starta skutecznie spycha dotychczasowego lidera poza pierwszą dziesiątkę. Na tym samym oesie z trasy wypada także wicelider – Luca Rossetti. Wobec tego jedynym, który unika kłopotów jest Basso i to właśnie on obejmuje prowadzenie. Ale aby jeszcze bardziej wszystkich skonsternować, biuro rajdu wlepia karę wysokości minuty Lukyanukowi za nieprawidłowości w serwisie. Tak więc po czterech oesach pierwszy Basso, drugi po tym całym zamieszaniu jest Habaj, trzeci Mares. Na następnej próbie górą jest Crugnola, tym razem już na w pełni sprawnych oponach. Drugi czas wykręca Lukyanuk w obarczonym karą Citroenie. Habaj pokazuje, że na podium przypadkiem się nie znalazł i zgarnia trzeci czas. Na następnym oesie polskiego lidera ERC zgarnia tym razem murek i wszyscy kibice nad Wisłą mogą się synchronicznie złapać za głowy. 6 cennych punktów przepadło, a rozkręcać zaczyna się Alexey Lukyanuk. Oes wygrywa po raz kolejny Crugnola, ale Mistrz Europy wskakuje na 4 lokatę. Prowadzenie Basso wydaje się niezagrożone. Dzięki wszystkim tym przebitym oponom i wycofaniom, na drugie miejsce awansuje Campedelli. Trzeci cały czas Mares.

Etap drugi, OS 7-10
Ostatni dzień rajdu do najkrótszych nie należał. W niedzielę czekało nas aż 10 odcinków specjalnych. Mimo, że ta liczba robi wrażenie, to organizatorzy poszli w ilość, a nie długość: tylko cztery odcinki przekraczały 10 kilometrów. Cel na drugi etap dla Giandomenico Basso był jasny: dowieźć prowadzenie do mety. Ten rajd udowodnił już jednak, że nawet posiadanie dużej przewagi nie daje poczucia bezpieczeństwa. Pierwszy niedzielny oes padł łupem Campedelliego. Ciężka wspinaczka w górę tabeli poprzedniego dnia, wreszcie została wynagrodzona i Włoch miał chwilę satysfakcji. Długo ona jednak nie trwała, bo na następnej próbie swoją szybkość znowu zademonstrował Crugnola. Niedoszły lider wygrał OS8, 9 i 10, znajdując się tylko 11 sekund za Lukyanukiem na koniec pierwszej pętli. Po Rosjaninie dało się poznać wielką frustrację spowodowaną wczorajszą karą. Na mecie cały czas narzekał i wściekał się, a dobre tempo bezpośredniego rywala nie poprawiało mu humoru. Nie tylko Mistrz Europy popełniał błędy. Na OS9 jak nowicjusz zachował się Norbert Herczig, który zapomniał przełączyć swojego Volkswagena Polo R5 w tryb wyścigowy. Przy okazji oponę przebił Andrea Nucita, co pozwoliło Dariuszowi Polońskiemu objąć prowadzenie w Pucharze Abartha i ERC 2.

Etap drugi, OS 11-14
Mimo braku spektakularnych czasów, ciągle bardzo równym tempem pierwszą pętlę pokonał Basso. Co prawda jego przewaga nad Campedellim zmalała do 47 sekund, ale nadal triumf w Rzymie miał na wyciągnięcie ręki. Doświadczony Włoch taką jazdę kontynuował także po serwisie, a w międzyczasie kibiców pasjonowała walka o trzecie miejsce. Z racji tego, że Crugnola wygrał kolejny oes, to jego strata do Lukyanuka stopniała do nieco ponad 10 sekund. Ale Rosjanin też nie próżnował i przeskoczył Filipa Maresa, znajdując się tym samym na trzecim miejscu. Jego włoski rywal też obrał Czecha na celowniku i dopadł go na OS13. Crugnola zdobył komplet zwycięstw na drugiej pętli wygrywając jeszcze OS14 i znajdując się sekundę za Mistrzem Europy. O tym, kto zajmie trzecie miejsce, miały zadecydować dwie krótkie uliczne próby w Ostii. W międzyczasie z dala od kłopotów trzymali się pozostali Włosi. Basso i Campedelli jechali równo i spokojnie utrzymując się na pierwszych dwóch miejscach. Dawało to miejscowym kibicom nadzieję, że ich wszyscy reprezentanci znajdą się na podium.

Etap drugi, OS 15-16
Tak więc dwa krótkie uliczne oesy, które przed rajdem miały pewnie mieć funkcję czysto rozrywkową, teraz zyskały dodatkowy ekscytujący element. Zażartą walkę o trzecie miejsce. Pięć minut po godzinie 19 wszyscy są już gotowi. Najlepiej na pierwszym przejeździe, przez mający 1,1 km odcinek, radzi sobie nie kto inny, tylko Andrea Crugnola. Kluczową kwestią jest jednak to, ile czasu straci Lukyanuk, a ten wjeżdża na metę z czasem gorszym o…dokładnie sekundę. To znaczy, że przed ostatnim sprintem przez ulice Osti obaj zawodnicy mają taki sam czas w generalce. Sytuacja nie mogłaby być jaśniejsza: kto będzie szybszy ten zdobywa trzecie miejsce. Jednak zanim dwaj główni rywale tej, jak przystało na Rzym, zażartej walki, to swoją prędkość pokazuje Arai wykręcając najlepszy czas. Niewiele gorszy czas ma Habaj i ta dwójka staje się punktem odniesienia dla całej stawki. Ale tylko do czasu przejazdu Crugnoli, który znowu jest najszybszy. W tym momencie Lukyanuk ma wszystko w swoich rękach, a kiedy przecina linię mety okazuje się, że z tych rąk znowu wypuścił podium. Górą jest Crugnola, ale nie tylko on. Cała Italia ma powody do radości, bo na podium Rajdu Rzymu królują tylko flagi Włoch. Basso swoją spokojną jazdą wygrywa w Rzymie pierwszy raz w karierze. Campedelli dowozi nową Fiestę R5 na drugim miejscu w jej asfaltowym debiucie. Crugnola wraca z dalekiej podróży w okolicach drugiej dziesiątki, prosto na najniższy stopień podium. Włosi udowadniają, że mimo upływu lat, motorsport nadal jest w ich żyłach.

Mimo komentarza Alexeya Lukyanuka na ostatnim oesie, który brzmiał “cieszę się, że ten cyrk już się skończył”, to Rosjanin i tak awansował na pozycję lidera ERC. Co prawda w frustrującym rajdzie, ale jeśli w sierpniu zdobędzie podium na Barum, to nikt Rajdu Rzymu w jego wykonaniu nie będzie pamiętał. Tym samym komplikuje się sytuacja Łukasza Habaja. Katowiczanin umiejętnie trzymał Ingrama za plecami, ale kiedy do walki dołączył Lukaynuk wiadomo było, że będzie ciężko. Po błędzie we Włoszech teraz zadanie Łukasza jest jeszcze trudniejsze. Trudniejsze, ale nie niemożliwe. Koniec końców, nie takie rzeczy już się w rajdach działy.
