Do ostatnich metrów
Liczby często mogą mylić w kontekście WRC. Przez czternaście lat byliśmy świadkami francuskiej dominacji dwóch Sebastienów w Mistrzostwach Świata. Na pierwszy rzut oka te sezony, jak również tamte, gdy przez cztery lata rządził Makkinen, mogą wydawać się nudne. Nic bardziej mylnego. Pomimo wielu dominatorów, WRC miało i swoje dramatyczne i mrożące krew w żyłach finały. Dzisiaj chciałbym przybliżyć wam pięć najlepszych rajdów, które kończyły sezon i decydowały o mistrzostwie.
5. Koniec końców Ogier (2018)

Po fantastycznej pierwszej części sezonu, Thierry Neuville wydawał się być faworytem do tytułu mistrzowskiego. Jednak szereg błędów i charakterystycznego pecha Belga sprawiło, że przed ostatnią rundą w Australii pozycję lidera odebrał mu Sebastien Ogier. Nadal, w obliczu warunków w krainie kangurów, to kierowca Hyundaia miał lepszą pozycję do walki o mistrzostwo. Oprócz tej dwójki, po wygraniu trzech rajdów z rzędu, matematyczną szansę na tytuł miał jeszcze Ott Tanak. Jednak wobec dwudziestotrzypunktowej straty, był to scenariusz mało prawdopodobny. Neuvilla i Ogiera dzieliły z kolei tylko trzy oczka. Sytuacja była więc jasna: zwycięzca bierze wszystko.
Do ataku ruszył Belg i po pięciu odcinkach zajmował siódme miejsce. Przy dziesiątej pozycji jego rywala, taki scenariusz dawał mu wymarzone mistrzostwo. Jednak na oesie szóstym kierowcę Hyundaia spotkał dramat w postaci przebitej opony. Pretendenci do tytułu zamienili się miejscami i to Ogier miał zwycięstwo w kieszeni. Belg nie zamierzał składać broni, jednak na drugim etapie jego rajdówkę znowu dopadły drobne usterki. W międzyczasie, o przebicie się na pozycję lidera rajdu, desperacko walczył Tanak. Jego szanse nadal były małe, ale gdy kierowca Toyoty na OS14 znalazł się na prowadzeniu, cała Estonia zaczęła wierzyć w cud. Ott nie ustrzegł się jednak błędów. Na trzy odcinki przed końcem stracił prowadzenie, a po OS22 można się już było przestać łudzić, że dominacja Ogiera zostanie przerwana. Najpierw koło urwał Neuville, a chwilę potem z trasy wyleciał Tanak. Wobec wyeliminowania się rywali, Ogier zachował zimną krew i sięgnął po swój szósty (i drugi z M-Sportem) tytuł Mistrza Świata.
4.Subaru kontra Subaru (1995)

Gdy po Rajdzie Australii zdyskwalifikowana została Toyota, wiadomo było, że tytuł między swoimi zawodnikami rozstrzygać będzie Subaru. A konkretnie między Colinem McRae a Carlosem Sainzem. Kto liczył na pokojowe rozwiązanie tej kwestii, mógł przestać się łudzić po Rajdzie Hiszpanii, gdy McRae został pozbawiony szans na zwycięstwo przez jego własny zespół. Napięcie było gigantyczne. Wszyscy wiedzieli, że w kończącej sezon Wielkiej Brytanii, Colin nie zatrzyma się choćby na trasie stanął przed nim sam David Richards. Zresztą samo Subaru, widząc konflikt w zespole, nawet nie zamierzało tym razem interweniować. Wygrać miał lepszy. Tym bardziej, że przed rajdem McRae i Sainz mieli tyle samo punktów.
Przez pierwszy etap zawodów Szkot i Hiszpan, w zażartej walce, po kilka razy wymieniali się prowadzeniem. Jednakże po tym jak na OS9 McRae przebił oponę, szala zwycięstwa zdawała się przechylać na stronę Sainza. Ale błąd ogumienia jedynie zmotywował Colina. Wspierany przez tłumy miejscowych kibiców, Szkot właściwie leciał przez odcinki. Z dwunastu prób rozegranych do końca trzeciego etapu, wygrał dziesięć i na kończącym dzień odcinku dopadł Sainza. Będąc na prowadzeniu McRae ani myślał zwalniać. Na ostatnim etapie był najszybszy na sześciu, spośród siedmiu oesów. Gdy jako pierwszy Mistrz Świata w historii Wielkiej Brytanii wjechał na ceremonię zakończenia rajdu, atmosfera była niczym na stadionie. Colin stał się także najmłodszym Mistrzem Świata w dziejach WRC. Tytuł zdobył w wieku 27 lat.
3.Bitwa o Walię (2001)

2001 jest uważany za jeden z najlepszych sezonów w WRC, nie bez powodu. Wtedy pierwszy raz w historii mieliśmy sytuację, gdy aż trzy załogi miały realną szansę na tytuł w ostatniej rundzie cyklu. Jako lider i główny faworyt do Walii przyjechał Colin McRae. “Latający Szkot” był w formie i liczył na obronę tytułu w podobnym stylu jak w 1995 roku. Tylko punkt za nim plasował się Tommi Makkinen, jednak głównym rywalem Szkota miał być Richard Burns, dwa punkty za McRae. Gdy spojrzy się na to, że w tamtym czasie chodziły plotki, iż Colin nie pałał miłością do Anglika, to nie dziwota, że brytyjskie media grzały temat ich rywalizacji tygodniami. Starcie dwóch wyspiarzy i Fina miało być rajdową walką dekady.
Mimo napięcia, dramatyzmu i podekscytowania, całość rozstrzygnęła się dosyć szybko. Już na drugim odcinku swoją walkę o tytuł zakończył Makkinen, urywając koło. Tym razem próżno było liczyć na podobne szczęście, co w 1998 roku. W międzyczasie, po pierwszych odcinkach na prowadzenie wskoczył McRae. Colin jechał w swoim stylu, nie używając za dużo hamulca. I jak wspominał potem jego pilot, Nicky Grist, na jednym z zakrętów oesu czwartego, było po prostu o kilka kilometrów za szybko. Po niesamowicie widowiskowym dachowaniu również i “Latający Szkot” był poza rywalizacją.
Pomimo pozostania samemu na arenie walki, Burns był jeszcze daleko od smaku szampana. Kierowca Subaru nadal musiał dojechać co najmniej jako trzeci, by zdobyć upragniony tytuł. A w deszczowych i zdradliwych warunkach Rajdu Walii łatwiej to powiedzieć, niż zrobić. Jednak wobec pechu innych rywali, a przede wszystkim swojej równej i spokojnej jazdy, Anglik dotarł do mety na najniższym stopniu podium. “Fantastycznie, fantastycznie. Ostatnie kilometry jechałem gorzej, niż moja babcia” – mówił Burns chwilę po zostaniu Mistrzem Świata. Został przy okazji pierwszym angielskim i drugim brytyjskim zdobywcą tego tytułu. A także Mistrzem z najmniejszą ilością wygranych rajdów w zwycięskim sezonie. Na drodze do tytułu wystarczył tylko jeden triumf w Nowej Zelandii.
2. 500 metrów Sainza (1998)

Tommi Makkinen przed przystąpieniem do rywalizacji na Wyspach Brytyjskich miał ledwie dwa punkty przewagi nad Carlosem Sainzem. Obaj zawodnicy byli wtedy w życiowej formie, więc było wiadomo, że rywalizacja w ostatnim rajdzie sezonu będzie zaciekła. Sytuacja Fina była o tyle komfortowa, że musiał po prostu utrzymać Sainza za sobą, nie martwiąc się o końcową pozycję.
Plan kierowcy Mitsubishi legł jednak w gruzach, gdy na piątym odcinku urwał koło. To postawiło jego rywala w niezwykle komfortowej sytuacji. Hiszpan musiał ukończyć na co najmniej czwartym miejscu, by zostać Mistrzem Świata. “El Matador” zrobił nawet więcej i na trzy oesy przed końcem znajdował się na trzecim miejscu. W Toyocie chłodzili już szampana, gdy przed ostatnim odcinkiem, pojawiły się informacje, jakoby Corolla Sainza traciła moc. Walka o mistrzostwo była jeszcze daleka od zakończenia. Zdeterminowany Hiszpan próbował doczłapać się do końca zawodów, ale rajdówka odmówiła posłuszeństwa na ostatniej sekcji ostatniego odcinka. Pięćset metrów od mety. Równie w szoku co kibice, byli sami zawodnicy. “Stoi kilkaset metrów stąd, możecie podejść i zobaczyć. Niewiarygodne” – mówił dziennikarzom na mecie, zszokowany Bruno Thiry. Pół kilometra dalej, swój dramat przeżywał Sainz. Na obficie dymiącą się Corollę WRC lały się i płyny z gaśnicy, i wiązanki hiszpańskich przekleństw. Do historii przeszedł też moment, gdy wściekły pilot Sainza, Luis Moya, wybijał tylną szybę rajdówki swoim kaskiem. Ale jeszcze bardziej niesamowita była reakcja Makkinena na te wydarzenia. Tommi był już na lotnisku, gotowy do odlotu i udzielał ostatniego wywiadu stacji telewizyjnej, gdy zadzwonił jego brat z wieściami. Fin na początku sądził, że padł ofiarą mało wyszukanego żartu, lecz gdy upewnił się, że faktycznie zdobył tytuł, szybko przebrał się w kurtkę Mistubishi i popędził z powrotem do Cheltenham, świętować swoje trzecie mistrzostwo.
1.Port Talbot (2009)

Sezon 2009 był sezonem niesamowitym i pełnym zwrotów akcji. Mimo, że na początku nie zapowiadał się na taki. Sebastien Loeb w pewnym stylu wygrał pierwsze pięć rajdów i zdawało się, że szósty tytuł dla Francuza jest nieunikniony. Jednak w połowie sezonu szala zwycięstwa zaczęła powoli przechylać się w stronę Forda. Loeb popełniał kolejne błędy, z których korzystał Mikko Hirvonen, wygrywając cztery rajdy z rzędu. Sytuacja Seba zaczęła robić się dramatyczna, ale Francuzowi udało się wygrać w kluczowym momencie w Hiszpanii, zbliżając się tym samym do Hirvonena. Przed startem ostatniej rundy w Wielkiej Brytanii Francuza i Fina dzielił jeden punkt na korzyść kierowcy Forda. Hirvonen był w życiowej formie, ale Loeb zdawał się właśnie odnaleźć tempo z początku sezonu. Rezultat pojedynku w Walii nie sposób było przewidzieć.
Po pierwszym etapie prowadził Loeb, ale jego rywal właściwie siedział mu na ogonie. Mistrz Świata czując oddech przeciwnika na karku, docisnął przysłowiową śrubę i po drugim dniu rajdu mógł cieszyć się przewagą rzędu pół minuty. Walka o tytuł daleka była jednak od zakończenia. Podczas ostatniego etapu atak przypuścił Mikko. W dwa odcinki zredukował stratę do Loeba do osiemnastu sekund, zasiewając tym samym ziarno niepewności w sercach Citroena i całej Francji. I kto wie, może Hirvonen byłby w stanie jeszcze dopaść Seba, ale na przedostatnim odcinku “Port Talbot” spotkał go druzgocący pech. Po jednym z wybić, maska w Focusie WRC otworzyła się, zasłaniając załodze widoczność. Finowie musieli zatrzymać się na odcinku i ją zamknąć. Przy ponad minutowej stracie wszystko było już jasne. Sebastien Loeb znowu wyszedł z walki o mistrzostwo obronną ręką. Przeważył jeden punkt.
Ten artykuł miałem początkowo zaplanowany na okolice Rajdu Walii. Pasowałby tam znacznie lepiej, biorąc pod uwagę, że 80% historii w nim opisanych miało miejsce właśnie na Wyspach. Walii w WRC jednak z wiadomych powodów zabrakło, więc postanowiłem napisać ten artykuł właśnie teraz, w nadziei, że w tym roku doświadczymy finału, który mógłby się w tym tekście znaleźć. Tradycyjnie, jeśli waszym zdaniem niesłusznie coś pominąłem, to dajcie znać😉