Zapowiedź sezonu: Toyota
Docieramy do ostatniego przystanka naszej podróży po zespołach WRC. Jutro zaczyna się Rajd Monte-Carlo, więc najwyższa pora przyjrzeć się faworytom. Przed Wami: Toyota Gazoo Racing WRC (czyli po prostu Toyota). Powiem szczerze, że tym razem ciężko mi było znaleźć potencjalne słabe strony w przygotowaniach Japończyków. Mistrzowie Świata szykują się raczej na kolejny tytuł.
Pozytywnie - dobra zmiana
Albo Toyota ma gigantyczne szczęście, albo gigantyczne zdolności dyplomatyczne. WRC to kolejna seria, która kompletnie przypadkowo, po przybyciu Toyoty przechodzi na silniki hybrydowe. Wcześniej podobnie było z WEC i trzeba powiedzieć, że przygoda z wyścigami długodystansowymi była dla Japończyków pasmem sukcesów. Prototypy z Aichi wygrały cztery ostatnie 24-godzinne wyścigi Le Mans (a mogły wygrać nawet pięć, gdyby nie awaria na ostatnim okrążeniu w 2016 roku). Oprócz tego zdobyły też trzy ostatnie tytuły WEC. Oczywiście porównywanie endurance do rajdów, to jak porównywanie piłki nożnej do hokeja. Jednak w przypadku napędów hybrydowych, doświadczenie Toyoty w tak wymagających wyścigach, z pewnością zaprocentuje w równie wymagających rajdach.

Należy też pamiętać, że Toyota była pionierem napędu hybrydowego nie tylko w motorsporcie, ale też w samochodach cywilnych. W 1997 roku model Prius został pierwszą hybrydą, która weszła do masowej produkcji. Od tamtego czasu ten rodzaj napędu stał się właściwie znakiem rozpoznawczym Toyoty. Japończycy mają z nim gigantyczne doświadczenie i ta zmiana przepisów jest im zdecydowanie na rękę. To prawda, że wszystkie zespoły dostaną identyczne jednostki elektryczne, ale to zaimplementowanie ich w swoich rajdówkach będzie największym wyzwaniem. A Toyota dobrze wie, jak temu podołać.

Negatywnie – koniec z samograjem
Jari-Matti Latvala to zdecydowanie świetny kierowca rajdowy. Inni powiedzą, że też świetny szef zespołu, ale osobiście wstrzymałbym się jeszcze z tym osądem. Fin w zeszłym roku dostał zespół ze sprawdzonym, bardzo konkurencyjnym samochodem, ośmiokrotnym Mistrzem Świata w składzie i gigantycznym pechem rywali. Umówmy się, z takim zapleczem nawet Michał Probierz poprowadziłby Toyotę do Mistrzostw Świata. Zespół z Jyvaskylla ma za sobą właściwie idealny sezon, bez żadnych większych kłopotów. Wielu już okrzyknęło wybór Latvali na szefa jako genialne posunięcie, ale moim zdaniem najtrudniejsze jeszcze przed Jarim.

W tym roku Fin ma nieco trudniejsze zadanie. Jeszcze przed startem sezonu to właśnie on musiał nadzorować budowę samochodu Rally1. Latvala brał w tym procesie udział wiele razy. To w oparciu o jego doświadczenie Volkswagen budował Polo R WRC. Także na podstawie jego zwrotnych informacji, Toyota zbudowała pierwszego Yarisa WRC. Jednak, pierwszy raz w swojej zawodowej karierze, Jari musiał stanąć z boku i po prostu zaufać swoim zawodnikom. Niebawem przekonamy się, jak ta sztuka mu się udała. Aczkolwiek budowa samochodu to jedno, a doprowadzenie go krętą ścieżką sezonu do końcowego sukcesu, to drugie. Awaryjność to jeszcze inna kwestia, ale nie o to mi chodzi. Z tym Toyota do tej pory nie miała większych problemów. Mam na myśli kierowców i relacje między nimi.

Za kierownicą Yarisa Rally1 w pełnym sezonie zasiądą Elfyn Evans, Kalle Rovanpera i Takamoto Katsuta. Evans jest faworytem do tytułu, ale słyszałem już opinie, że bez wyraźnego rywala trudno mu będzie o odpowiednią motywację. Na to będzie liczył młody Kalle Rovanpera. Fin przez ostatnie sezony grał drugie skrzypce w Toyocie, a ewentualna zniżka formy Evansa, będzie szansą, by przebić się na pierwszy plan. Nie jest więc trudno wyobrazić sobie sytuację, w której Walijczyk i Fin będą walczyć ze sobą na odcinkach o pozycję. I tu, cały na biało musi wejść Latvala i tak zarządzać tą sytuacją, by kierowcy nie przekroczyli granicy i nie zaszkodzili zespołowi. Niebawem okaże się, czy szef Toyoty faktycznie umie odnaleźć się w takiej sytuacji.

Pozytywnie – na Toyotę można stawiać dom
Przed startem sezonu, wydaje mi się, że Toyota ma to wszystko, czego brakuje rywalom. W przeciwieństwie do M-Sportu ma w składzie kierowców, których umiejętności na pewno pozwalają myśleć o końcowym sukcesie. W przeciwieństwie do Hyundaia ma szefa zespołu i całkiem spokojny okres przedsezonowy. Owszem, zgodnie tradycją niszczenia rajdówek przed startem sezonu, również i Toyota, za sprawą Elfyna Evansa, rozbiła swoje prototypowe Rally1 w drzazgi. Jednak w obozie Japończyków nie wywołało to większego bólu głowy i nie opóźniło znacząco przygotowań. Nic dziwnego – koniec końców Toyota zaczęła testować nową rajdówkę już w lutym zeszłego roku.

O kwestii kierowców już wspominałem, ale myślę, że warto tę myśl rozszerzyć. Toyota ma znowu piekielnie mocny skład. Liderem zespołu jest na pewno Elfyn Evans. Walijczykowi odpadł główny rywal do tytułu, więc jest to jego najlepsza szansa na zostanie Mistrzem Świata. Za to Kalle Rovanpera pokazał, że mimo młodego wieku, umie wygrywać rajdy. Jeśli dołoży do tego większą regularność, to w tym sezonie może poprawić sobie znacząco statystyki. Nawet, jeśli któryś z tych zawodników zawiedzie, to Toyota ma sporo talentów w odwodzie. Czwartym Yarisem Rally1 będą się dzielić Sebastien Ogier i Esapekka Lappi. Ogier odpuści w tym sezonie dziewiąty tytuł mistrzowski, ale nadal jest piekielnie szybkim kierowcą. Szczerze, nie zdziwię się, jeśli te sześć startów wystarczy mu do zajęcia miejsca w pierwszej piątce. Lappi natomiast wydawał się być już poza WRC, gdy pod koniec 2020 roku odchodził z M-Sportu. Jednak w poprzednim sezonie Finowi wystarczył jeden rajd, by przekonać do siebie Latvalę. Jego świetny występ w swoim domowym rajdzie, podsyca apetyt na więcej.

Negatywnie - gorszy rok się zdarza
Jeśli naprawdę miałbym się do czegoś jeszcze tu przyczepić, to powiedziałbym, że co do niektórych kierowców Toyoty mam pewne wątpliwości. Elfyn Evans faktycznie dwa razy był bardzo blisko tytułu, ale powstaje pytanie, czy bez Ogiera nadal będzie w stanie zmotywować się do osiągania takich wyników? Może to brzmieć naciąganie, ale w przeszłości takie przypadki się zdarzały. W 2013 roku po odejściu Loeba, faworytem był Mikko Hirvonen, którego podobnie jak Evansa, tylko Francuz powstrzymywał od zostania Mistrzem Świata. Jednak tamten sezon był w wykonaniu Fina dość kiepski. Bez głównego rywala, który popychałby go do poprawiania osiągów, ciężko mu było wejść na poziom z poprzednich lat. Czy tak samo będzie z Evansem?

Inni zawodnicy, mimo że pełni talentu, też nie są monolitami. Rovanpera poprzedni sezon miał strasznie nierówny. Młody Fin albo dojeżdżał na podium, albo nie dojeżdżał wcale. Z kolei Takamoto Katsuta w pierwszej połowie poprzedniego roku zapowiadał się na nowego asfaltowego specjalistę. Drugą połowę miał natomiast po prostu beznadziejną. Japończyk był szybki, ale nadal trapił go ten sam problem co w przeszłości, czyli niekończenie rajdów. Natomiast Lappi faktycznie w Finlandii pokazał się z dobrej strony. Aczkolwiek mam wrażenie, że jego tempo i osiągnięcia w poprzednim roku są sztucznie podbijane. Esapekka faktycznie w każdym rajdzie pokazał się z dobrej strony. Tyle, że pojechał zaledwie w trzech rundach WRC, z czego dwie odbywały się w jego ojczyźnie. Lappi w Finlandii akurat nigdy nie miał problemów. Jego dotychczasowa kariera była swego rodzaju rozczarowaniem, dlatego że w innych rejonach świata “EP” był cieniem samego siebie. Jedynym kierowcą, do którego nie śmiałbym się przyczepić jest naturalnie Sebastien Ogier. Ale raczej nikt o zdrowych zmysłach nie wypatrywałby w nim słabego punktu zespołu.

Werdykt
Toyota jest zdecydowanym faworytem tego sezonu. Każdy inny wynik niż zwycięstwo Japończyków w obu klasyfikacjach, będzie swego rodzaju sensacją. Zespół z Jyvaskylla ma gigantyczne doświadczenie z hybrydami, bardzo mocnych zawodników i spore wsparcie ze strony koncernu. Jari-Matti Latvala co prawda nie ma jeszcze wielkiego doświadczenia jako szef zespołu, ale będzie miał zdecydowanie łatwiejsze zadanie, niż jego rywale. Jeśli nawet ja (czepialski z natury) nie wiem, gdzie w Toyocie szukać słabych punktów, to wiele to mówi o ich formie.
