Rajdy po ukraińsku
Przyznam Wam, że pomysł na ten tekst rodził się w bólach. Nie sposób uciec od sytuacji u naszych wschodnich sąsiadów. Dotyka ona także świat sportu, gdzie tworzy kolejne kontrowersje i spory. W naturalnym dla mnie odruchu, właśnie o tym chciałem napisać artykuł i „wsadzić kij w mrowisko”. Jednak zdałem sobie sprawę, że nie po to odwiedzacie „Po Rajdowemu”. Geopolityka i sankcje to nie moje podwórko, więc zdecydowałem, że będę trzymał się swoich kompetencji.
Nie jest to decyzja, której żałuję. Czytając o rajdowej historii Ukrainy dotarłem do niesamowitych, barwnych historii i wyrazistych bohaterów. Tak więc zapraszam Was na historie ukraińskich zawodników i zapaleńców tego sportu, którzy ścigali się po drodze mlecznej i mimo wielu przeciwności, z uporem oraz determinacją walczyli, by rozwijać swój rajdowy czempionat. Myślę, że to najlepszy moment, żeby przybliżyć sobie ich historie.
Od Odessy po Borysław
Pierwsza edycja Rajdowych Mistrzostw Ukrainy odbyła się w 1994 roku, trzy lata po uzyskaniu niepodległości przez ten kraj. Co ciekawe, na debiutancki sezon składały się zaledwie… dwie rundy – jedna w Odessie, a druga w Chersoniu. Pierwszy rajd wygrał Wołodymyr Chopenko w Fordzie Escorcie, a w drugim najszybszym okazał się Wołodymyr Petrenko za kierownicą Lancii Delty. Aczkolwiek pierwszy tytuł Mistrza Ukrainy powędrował do Chopenki, gdyż jego rywal nie ukończył Rajdu Odessy, podczas gdy on sam dojechał na siódmym miejscu w Chersoniu. W następnych latach kalendarze Mistrzostw prezentowały się już bardziej obficie, a rajdy na Ukrainie weszły w fazę gwałtownego wzrostu popularności.

I tak dochodzimy do sezonu 2001, który ukraińscy fani uznaliby pewnie za najciekawszy w dotychczasowej historii cyklu. Gdy w pozostałej części Europy królowały samochody WRC, na Ukrainie swoją drugą młodość przeżywała Grupa A. Wcześniej, na tamtejszych oesach, rządziły wszelkiego rodzaju Łady, więc rajdówka z napędem na cztery koła była nie lada widokiem. Aczkolwiek, na początku 2001 roku ukraińskie zespoły zaczęły na potęgę importować Mitsubishi Lancery EVO VI i Subaru Imprezy GC8. Od tego momentu, aby wygrywać, trzeba było mieć albo „diamenty”, albo „plejady”. O tym jak bardzo wyrównana była stawka, świadczyć może to, że sześć rund cyklu wygrało pięć różnych załóg. Mistrzostwa Ukrainy używały w tamtych latach skomplikowanego systemu współczynników, znanego między innymi z ERC. Można by było więc myśleć, że największe szanse na końcowe zwycięstwo mieli ci, którzy wygrali rundy o najwyższym współczynniku, prawda? Nic bardziej mylnego. Tytuł powędrował do Wołodymyra Petrenki, który odniósł zwycięstwo w dwóch najniżej punktowanych rajdach. Potrafił on jednak utrzymać swoją rajdówkę na drodze, podczas gdy jego rywale kończyli zawody na dachach, w rowach albo na drzewach.

Oczywiście nie każdy sezon był tak emocjonujący. W 2009 roku Ołeksandr Saluk Jr. okazał się najszybszy we wszystkich rundach cyklu. W 2018 roku to samo osiągnięcie powtórzył Borys Ganja, aczkolwiek w jego przypadku należy wspomnieć, że w Rajdzie Galicji przegrał z Łotyszem – Janisem Vorobjovsem, który jednak nie był klasyfikowany w Mistrzostwach Ukrainy. Na kompletnie odmiennym biegunie znalazł się Andrij Aleksandrow, któremu do zdobycia tytułu w 2005 nie było potrzebne zwycięstwo w żadnym rajdzie.

Jeśli chodzi o najlepszych z najlepszych w krajowych Mistrzostwach, to Ukraina ma ich dwóch. Pięć tytułów mistrzowskich zdobył Wasyl Rostocki, ale jego osiągnięcie w zeszłym roku powtórzył Ołeksandr Saluk Junior. Trzeba nadmienić, że rajdowe sukcesy w rodzinie Saluków były obecne od dawna, bo cykl trzy razy wygrał także Ołeksandr Saluk Senior. Jeśli rzucimy okiem na listę wszystkich Mistrzów Ukrainy, przekonamy się, że tego tytułu nigdy nie zdobył żaden obcokrajowiec. Cóż, prawie żaden. W 1999 roku mistrzostwo zdobył Michael Orr, pilotujący Wasyla Rostockiego. Jednakże w tamtym czasie cykl miał status zamknięty, co oznaczało, że startować w nim mogli tylko zawodnicy z ukraińską licencją. Tak więc, mimo brytyjskiego paszportu, Orr startował z błękitno-żółtą flagą na szybie. Sytuacja zmieniła się w roku 2012. Prężnie rozwijające się Mistrzostwa Ukrainy uzyskały w końcu status otwarty. Cykl w tamtym momencie stał się jednym z najbardziej atrakcyjnych na wschodzie Europy. Na rampie startowej zaczęło pojawiać się mnóstwo zawodników z Rosji, Białorusi, czy Turcji, a na odcinkach kibice mogli podziwiać nowsze konstrukcje klasy S2000, czy nawet R5. Kto wie? Może „złot wiek” ukraińskich rajdów potrwałby dłużej, gdyby nie aneksja Krymu, która nadeszła w 2014 roku. Przez niestabilną sytuację cykl stracił status otwarty, a na listach startowych wiało pustkami. Mimo chęci i zaangażowania, Mistrzostwom Ukrainy nie udało się od tego czasu nawiązać do swoich najlepszych lat.

Szutrowa droga mleczna
Wybranie najsłynniejszego ukraińskiego rajdu nie było trudne. Wielu z Was pomyślało pewnie o Rajdzie Jałty (wszak to jedyna runda z tego kraju, która zagościła w międzynarodowym cyklu), jednak tytuł ten musi powędrować do Rajdu Chumatskyi Shlyah. Impreza ta rozgrywana jest w okolicach Chersonia i nosi miano najstarszego rajdu u naszych wschodnich sąsiadów. Jest też jedyną rundą, która nieprzerwanie od pierwszego sezonu w 1994 roku ma miejsce w kalendarzu Mistrzostw Ukrainy. Jej nazwa w dosłownym tłumaczeniu to „Rajd Drogi Mlecznej”. Ta „Droga Mleczna” to nieoficjalna nazwa szlaku, którym setki lat temu Kozacy transportowali sól i inne drogocenne minerały na Półwysep Krymski. Latem w Chersoniu bywa potwornie gorąco, więc rajd zazwyczaj otwiera sezon cyklu w marcu, lub okazjonalnie kończy rywalizację na jesień. Tak jak u nas Rajd Świdnicki oznacza nadejście wiosny i nowego sezonu RSMP, tak samo Chumatskyi Shlyah kojarzony jest na Ukrainie.

Zawody są wyjątkowe nie tylko dzięki ich bogatej historii. Rywalizację co roku otwiera superoes (jest to jedyny tego rodzaju odcinek na przestrzeni całego sezonu), podczas którego kibice mają okazję obserwować równoległą rywalizację załóg. Reszta zawodów rozgrywana jest na trasach lokalnego kamieniołomu, więc trasy są ciężkie, pełne kolein oraz wybojów. Warunki robią się jeszcze bardziej wymagające, gdy spadnie deszcz (co w marcu jest widokiem częstym). Nic więc dziwnego, że w 2012 roku Chumatskyi Shlyah był rundą zarówno Rajdowych Mistrzostw Ukrainy jak i Ukraińskiego Pucharu Rajdów Terenowych. Biorąc pod uwagę charakterystykę zawodów, nie dziwi, że najlepiej sprawdzają się tu samochody z napędem na cztery koła. Jednak czasem występowały odstępstwa od tej reguły. W 1997 roku, mimo bardzo mokrych warunków, całą pierwszą dziesiątkę okupowały przednionapędowe Łady Samara 2108, podczas gdy żaden samochód z napędem na obie osie nie dotarł do mety.

Jeśli chodzi o samych kierowców, niekwestionowanym królem chersońskiego rajdu jest Ołeksandr Saluk Junior z sześcioma zwycięstwami na koncie. Drugi w tej klasyfikacji jest Walerij Gorban, który wygrał tę imprezę cztery razy. Jedynym obcokrajowcem, któremu udało się stanąć na najwyższym stopniu podium był Anton Alen, syn legendarnego Markku Alena. Przyjechał on do Chersonia w 2008 roku i przywiózł ze sobą nowiutkiego Abartha Grande Punto S2000. Fin nie dał miejscowym szans, pokonując drugiego Jurija Protasowa o prawie półtorej minuty.

Rajd mistrzów
Zawody z niemal równie bogatą i barwną historią odbywają się też bliżej polskiej granicy. Mowa o Rajdzie Galicji, którego baza mieści się w Truskawcu, nieopodal Lwowa (bądź też w samym Lwowie). Impreza ta nieoficjalnie nazywana jest „Rajdem Mistrzów”, ponieważ triumfowali tu wszyscy zdobywcy tytułów Mistrza Ukrainy. Istnieje przesąd, że ten, który wygra w Galicji okaże się najlepszy również w całym sezonie. Przepowiednia nie spełniła się tylko dwóm zawodnikom. W 2020 rajd wygrał Walerij Gorban, a w 2019 Ołeksandr Kozłow. Ani jeden, ani drugi nie zostali w tamtych latach Mistrzami Ukrainy. Pewny zdobycia tytułu mógł być za to Denis Sydorow, który w 2015 roku wygrał zawody… dwa razy. W tamtym sezonie cykl przechodził spory kryzys, więc aby zapełnić kalendarz, w Galicji zdecydowano się pojechać dwukrotnie (w październiku i w listopadzie).

Te zawody mają jednak o wiele więcej osobliwych rekordów na swoim koncie. W 2004 roku Rajd Galicji został pierwszą (i jak na razie jedyną) rundą w historii Ukrainy, podczas której do mety dojechała każda zgłoszona załoga. Pomógł pewnie fakt, że tych załóg było tylko dziewięć, ale rekord, to nadal rekord. Mniej chlubne osiągnięcie impreza ta zdobyła w 2017 roku. Wtedy na rampie startowej pojawiły się zaledwie cztery samochody, co stanowi najniższą liczbę spośród wszystkich rajdów odbytych w ramach krajowego cyklu. Organizatorzy powody do dumy mieli za to w roku 2012. W Galicji odbywała się wtedy pierwsza runda ukraińskiego czempionatu, która przy okazji miała status imprezy kandydackiej do Mistrzostw Europy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że była to pierwsza od 2010 roku rozegrana edycja tego rajdu. Do historii przeszły też zawody z roku 2013. Wtedy prowadzący w zawodach Ołeksandr Saluk ustanowił kolejny w swojej karierze rekord Ukrainy. Nie był to jednak rekord, którym warto się było chwalić. Saluk i jego pilot Jewgen Czerwonenko wjechali do serwisu za wcześnie… o dwadzieścia siedem minut. Te minuty sędziowie wlepili im jako karę do czasu rajdu, więc załoga nie widziała sensu w dalszej rywalizacji.
„Stolytsia” rajdów
Jednak nie każda impreza rajdowa na Ukrainie była znana z barwnych rywalizacji i pięknych tras. Niektóre były prawdziwą zmorą dla organizatorów i kibiców. Żaden rajd nie miał tak wielu tak różnych problemów, jak kijowski Rajd Stolicy. Pomysł zorganizowania rundy Mistrzostw w Kijowie, przyszedł organizatorom do głowy bardzo szybko, bo pierwsza edycja zawodów została zorganizowana już w 1995 roku. Był to rajd wyjątkowy na tle innych rund w tym kraju. Gdy znakomita większość tego typu imprez na Ukrainie, odbywa się po drogach szutrowych, Kijów miał być rajdem w całości asfaltowym. Zarówno pomysł na zawody, jak i ich trasa były bardzo ambitne. Harmonogram składał się z jedenastu odcinków specjalnych, z których większość znajdowała się w samym Kijowie i przebiegała przez najbardziej znane miejsca miasta takie jak Stadion Republikański (ówczesna nazwa Stadionu Olimpijskiego), Pejzażową Aleję, czy Hołosiwskij Park. Organizatorzy jednak szybko przekonali się jak łatwo takie plany mogą trafić do kosza. Przed rozpoczęciem rajdu Kijów nawiedziła burza. Ulewa zniszczyła drogi, a wiatry poprzewracały na nie drzewa. W związku z tym większość odcinków trzeba było odwołać. Mimo trudnych warunków rajd odbył się, lecz niesmak pozostał.
Po średnio udanej pierwszej edycji, Kijów wrócił do krajowych Mistrzostw w 1999 roku. Wtedy też nie obyło się bez kontrowersji. Odświeżona wersja Rajdu Stolicy okazała się bardzo wymagająca i duża część stawki została wyeliminowana przez problemy natury technicznej. Tych, których awarię się nie imały, dopadli za to sędziowie. Wyrzucili oni aż pięć topowych załóg za: niedozwoloną turbosprężarkę, nieprawidłowy przejazd trasy, a nawet za… jazdę pod prąd. Mimo zamieszania i problemów z oesami, organizatorzy kijowskiego rajdu nadal dzielnie stali przy koncepcji rozgrywania go na asfalcie. Zdarzały się też oczywiście lepsze edycje, jak ta z 2004 roku. Wtedy, po raz pierwszy w historii Mistrzostw Ukrainy na starcie pojawiło się ponad pięćdziesiąt załóg. Kibice mogli oglądać też dwa Fordy Focusy WRC prowadzone przez dwóch Brytyjczyków – Dougiego Halla (który wygrał zawody) i Andrew Tinklera. Jednocześnie presja na osobach odpowiedzialnych za rajd rosła. W związku z szybko rozwijającymi i rozrastającymi się przedmieściami Kijowa, malała liczba tras, na których można było organizować odcinki specjalne. Te, które nadal były dostępne, często nie nadawały się do jazdy (nawet rajdowej). Fani zaczęli się też zastanawiać, czy Ukraina aby na pewno potrzebuje asfaltowego rajdu?
W 2005 roku kijowskich zawodów zabrakło w kalendarzu, a brzemię asfaltowego rajdu przejęła Jałta. Zawody miały więcej dostępnych tras o dużo lepszej jakości. Rajd Jałty stał się także pierwszymi w historii ukraińskimi zawodami, które dostały miejsce w międzynarodowym cyklu. Aczkolwiek więcej o tych zawodach napisałem w tym artykule. Jeśli chodzi o samą Stolicę, gdy rajd wrócił do kalendarza w 2018 roku, Kijów był już tylko w nazwie i podczas ceremonii startu. Same zawody do teraz odbywały się w Żytomierzu, oddalonym od ukraińskiej Stolicy o około 150 kilometrów. Impreza porzuciła asfaltową koncepcję i teraz odbywa się w całości po szutrze. Miano rajdu po asfalcie otrzymał teraz Rajd Bramy Ukraińskiej. Ale o tym może innym razem…
Na zakończenie
Do napisania tego artykułu zebrałem naprawdę mnóstwo materiałów i jak to zwykle bywa, musiałem podzielić to wszystko na dwie części. Tak więc nie martwcie się, do Ukrainy jeszcze wrócimy. Druga część skupi się bardziej na ludziach, którzy tworzyli, reformowali i zdobywali osiągnięcia dla ukraińskiej kultury rajdowej. Mam nadzieję, że niebawem uda mi się ten tekst opublikować.
Muszę też powiedzieć, że momentami ciężko pisało mi się ten artykuł, mając świadomość, że miejsca i ludzie, o których tu wspominałem są teraz ostrzeliwani. Rajdy w tym momencie znajdują się bardzo daleko z tyłu listy priorytetów. Tak pozostanie, nawet w momencie, gdy ta bezsensowna wojna się zakończy. Aczkolwiek mam nadzieję, że tym artykułem mogłem przynajmniej przybliżyć Wam część ukraińskiej historii i kultury, o której wcześniej nie wiedzieliście. Bo może i nasi wschodni sąsiedzi nie wpłynęli mocno na globalny rozwój tego sportu. Może nie wydali na świat Mistrza Świata i może nie ugościli w swoim kraju rundy WRC. Ale mają swoje barwne opowieści, unikatowe zawody i swoich bohaterów. I właśnie przykład Ukrainy pokazał mi to, co w rajdach jest najpiękniejsze. Pozostaje mi więc życzyć Ukraińcom i też nam wszystkim, żeby wywołana przez Rosję wojna zakończyła się jak najszybciej. Żeby w Chersoniu znowu można było „latać bokiem” po Drodze Mlecznej, żeby Rajd Galicji ustanowił kolejny szalony rekord i żeby Rajd Stolicy odbył się tym razem bez żadnych problemów. Слава Україні!
Jeśli chcecie pomóc poszkodowanym w wyniku rosyjskiej inwazji, to zachęcam Was do udziału w zbiórce Polskiego Czerwonego Krzyża
Źródła: