Kraj dla starych mistrzów
Sebastien Ogier od porównań do Sebastiena Loeba nie ucieknie. Na pewno nie po tym, jak w ubiegły weekend, tak samo jak jego imiennik cztery lata temu, we wspaniałym stylu powrócił na Rajd Katalonii. Były to zawody właściwie bez żadnej stawki, ale też bez większej presji. To upuszczenie pary było widać w rozmowach z załogą, a także w ich jeździe. Na podsumowanie tego, czego byłem naocznym świadkiem na Costa Daurada przyjdzie jeszcze pora. Teraz zapraszam Was na klasyczne oceny z rajdu.
Rajd
Rajd Katalonii – 2,5/5

Jedyną stawką w tej rundzie było właściwie tylko Mistrzostwo Świata Konstruktorów. Trzeba dodać, że szanse Toyoty na utratę tytułu były właściwie iluzoryczne. Sama rywalizacja sportowa większych emocji mogła dostarczyć tylko przez pierwszy etap rajdu.
Szybko na prowadzenie przebił się Kalle Rovanpera, który wygrał dwa pierwsze odcinki. Świeżo ukoronowanego Mistrza, dopadł jednak Thierry Neuville i to właśnie on wjeżdżał do serwisu na pozycji lidera. Belg z prowadzenia nie cieszył się jednak długo. Po wyprzedzeniu „fińskiej” Toyoty, przyszła pora na tą prowadzoną przez Sebastiena Ogiera. Z tego starcia kierowca Hyundaia wrócił na tarczy. Piątek kończył dopiero na trzecim miejscu, także za Yarisem Rovanpery.
Drugi etap był prawdziwym koncertem Sebastiena Ogiera. Francuz szukał swojego rytmu przez cały sezon, ale gdy już znalazł go na katalońskich asfaltach, to z jego przeciwników nie było czego zbierać. W tym momencie Hyundai potrzebował cudu, by móc w ogóle marzyć o zdobyciu tytułu wśród konstruktorów. Thierry Neuville nie złożył jednak broni i na miejskim oesie w Salou, wydarł drugie miejsce Rovanperze.
Wszystkie załogi Hyundaia poszły za ciosem w niedzielny poranek. Pierwszy odcinek w pętli wygrał Sordo, a drugi Neuville, który zmniejszył tym samym stratę do Ogiera do 14 sekund. Ośmiokrotny Mistrz Świata jednak doskonale wiedział kiedy narzucić rywalom zawrotne tempo. Seb odskoczył od Neuvilla na OS18, a potem pokonał Belga o 0,6 sekundy na Power Stage’u. Dwa mistrzostwa dla Toyoty stały się faktem, a głosy o pierwszym sezonie Ogiera od 10 lat, bez wygranego rajdu, mogły wreszcie ucichnąć.
Kierowcy
Gus Greensmith - 1/5

Gdyby ktoś mnie zapytał jaki występ Gusa Greensmitha był w tym sezonie najgorszy, to miałbym naprawdę spory problem z wyborem. Jednakże, jego jazda w Katalonii na pewno znalazłaby się na podium tego rankingu. I byłoby to jedyne podium, o którym moglibyśmy mówić w kontekście Anglika. W innych rajdach można było kierowcy M-Sportu bronić, że przecież były przebłyski, że awarie, że pech… Nie tym razem. W Hiszpanii, nie dość, że Gus kompletnie nie miał kontaktu z resztą stawki, to jeszcze na własne życzenie rozbił swoją Pumę Rally1. Greensmith ponadto zepsuł wszystkim zabawę, odwołując swoim wypadkiem OS11 (jeden z dwóch, na których w ten dzień byłem, więc mam nadzieję, że rozumiecie moją frustrację). Tu nie było nawet lepszych momentów. Anglik dorzucił kolejny kamyczek do ogródka swojego beznadziejnego sezonu.
Jourdan Serderidis – 1/5

Musiałem tu umieścić jakąś ocenę, ale kierowców takich jak Serderidis ocenia się naprawdę bardzo trudno. Niby mógłbym się pastwić nad żółwim tempem Greka i przegrywaniem na odcinkach z samochodami Rally3… Nie jest jednak tajemnicą, że Jourdan nie przyjechał tu z kimkolwiek wygrywać, tylko przejechać się rekreacyjnie rajdówką po katalońskich asfaltach. Można się zżymać, można protestować, ale gdybym miał takie aktywa na koncie co on, to pewnie robiłbym dokładnie to samo. Na plus w tej osobliwej załodze jest zdecydowanie strona graficzna. Co jak co, ale barwy samochodu Serderidis ma pierwszorzędne.
Pierre-Louis Loubet – 1,5/5

Po fenomenalnym występie na Akropolu, nadzieje, co do zakończenia kampanii Francuza w Katalonii, były całkiem spore. Tym razem nie zostały jednak spełnione. Pierre-Louis zdecydowanie miał tu jednak swoje momenty. Zameldował się parę razy w pierwszej piątce, a nawet zajął trzecie miejsce na OS8. Kierowca M-Sportu nie potrafił jednak znaleźć równego tempa. Po każdym lepszym czasie, na następnym odcinku przychodził finisz w dole tabeli. Francuz miał oczywiście sporo pecha, przebijając oponę, ale też pokazał, że stać go na więcej. Właśnie w Hiszpanii sezon Loubet dobiega końca. Możliwe, że był to przełomowy rok dla kierowcy M-Sportu, ale żeby to sprawdzić, będziemy musieli jeszcze poczekać.
Craig Breen – 1,5/5

To był znowu dokładnie ten sam rajd M-Sportu. Mógłbym właściwie napisać tylko tyle, a wciąż wiedzielibyście doskonale o co mi chodzi. Craig Breen z rolą lidera zespołu po prostu sobie nie radzi. Pokazywał to przez cały sezon i dosyć dobitnie pokazał też w Katalonii. Irlandczyk miał trochę kłopotów z samochodem, ale gdy Puma Rally1 działała bez zarzutu, to jego tempo i tak nie ulegało poprawie. Dobrze, że przynajmniej sam Breen miał tego świadomość, gdy powiedział na mecie jednego z odcinków, że z taką jazdą mógł równie dobrze zostać w domu.
Adrien Fourmaux – 2,5/5

Kto by pomyślał, że akurat Fourmaux będzie siedział za kierownicą najwyżej plasowanego Forda w tym rajdzie? Francuzowi w tym sezonie desperacko są potrzebne punkty w generalce, by mieć chociaż nadzieje na zachowanie miejsca w WRC. Dlatego, jego (mówiąc delikatnie) spokojna jazda, jest jak najbardziej zrozumiała. Na Adriena stawiało niewiele osób. Kierowca M-Sportu był w dosyć trudnej sytuacji, gdyż po kraksie w Ypres, dwie ostatnie rundy przesiedział w domu. Na Półwyspie Iberyjskim uniknął jednak jakichkolwiek przygód i dowiózł do mety solidne, ósme miejsce.
Takamoto Katsuta – 2/5

Swojego stałego miejsca w stawce trzymał się też Takamoto Katsuta. Jednak zazwyczaj działo się tak, ponieważ Japończyk zwyczajnie nie chciał podejmować ryzyka i wolał czekać na błędy rywali. Tu natomiast nie wyglądało mi to na zaplanowaną z góry taktykę. Zresztą sam kierowca Toyoty wspominał, że na katalońskich asfaltach brakowało mu zdecydowania i pewności siebie. Na tej nawierzchni Taka potrafi wykręcać znacznie lepsze czasy, ale tym razem po prostu coś nie zagrało. Ponownie pojawił się także problem z wyłączającą się hybrydą. Jest to sytuacja o tyle kuriozalna, że przydarza się ona Katsucie co rajd i przydarza się tylko jemu. Jednak sam Japończyk nie ma pojęcia z czego ta usterka wynika. Pocieszające na pewno jest to, że Katalonia i tak miała być tylko rozgrzewką przed jego domowym rajdem.
Elfyn Evans – 2/5

Niezależnie od tego co wydarzy się w kraju kwitnącej wiśni, to był naprawdę dziwnie słaby sezon Elfyna Evansa. Z rangi faworyta do tytułu, jego status upadł do poziomu kierowcy, który w żadnym momencie obecnego cyklu nie włączył się do walki o mistrzostwo. Rajd Katalonii, był w pewnym sensie alegorią całego sezonu. Rok temu Evans walczył tu o zwycięstwo, a w zeszły weekend majaczył gdzieś w tle, w okolicach szóstego miejsca. Można wysnuć tezę, że hybrydowe rajdówki zwyczajnie Walijczykowi nie leżą. Co rajd kierowca Toyoty mówi o braku pewności siebie i słabym czuciu samochodu. Evans będzie musiał szybko się pozbierać w przerwie między sezonami, jeśli nie chce zmarnować najlepszych lat swojej kariery.
Dani Sordo – 2,5/5
Dani Sordo był moim czarnym koniem przed rozpoczęciem tego rajdu. Po pierwszym dniu rywalizacji sam jednak zastanawiałem się, co miałem w głowie myśląc, że kierowca Hyundaia może powalczyć o podium. Przez połowę rajdu Hiszpan miał problem, żeby zanotować czas w pierwszej piątce. Jednak na szczęście dla hiszpańskich kibiców i zespołu Hyundaia, Sordo obudził się na drugiej sobotniej pętli. Wykręcił fantastyczny czas na OS14, a w niedzielę rano wygrał także OS16. Szkoda, że ten rytm nie przyszedł wcześniej, bo Hiszpan mógł nawet zgarnąć zwycięstwo przed własnymi kibicami.
Ott Tanak – 3/5
Estończyk miał w Katalonii momentami naprawdę niezłe tempo, ale trudno go winić za brak motywacji do walki o zwycięstwo. Po trzech sezonach użerania się z samochodem Hyundaia, a także całym zespołem, Ott chciał po prostu mieć ten rajd za sobą, tym bardziej, że miał świadomość, iż to jego przedostatni występ w barwach ekipy z Alzenau. Estończyk miał całkiem niezłe tempo i trzymał się pierwszej trójki, ale zdecydowanie nie była to jazda na 100%. Tanaka czeka teraz Rajd Japonii, w którym jedyną stawką będzie godne pożegnanie z zespołem.
Kalle Rovanpera – 3,5/5
Mimo miejsca na podium, był to bardzo przeciętny rajd w wykonaniu Kalle Rovanpery. Przez cały weekend miałem wrażenie, że świeżo upieczony Mistrz Świata, jechał te zawody na „mentalnym kacu” po zdobyciu tytułu. Może być też tak, że Fin po prostu nie chciał zepsuć swoim rodakom zabawy, kończąc pierwszy rajd po mistrzostwie na drzewie. Kalle zaczął pierwszy etap w swoim stylu. Po dwóch odcinkach mogło się wydawać, że czeka nas powtórka z praktycznie każdej rundy tego sezonu, ale gdy asfalt wysechł, to tempo Rovanpery spadło. W sobotę i niedzielę kierowca Toyoty nie wygrał ani jednej próby i koniec końców obszedł się smakiem punktów za Power Stage.
Thierry Neuville – 4/5
Jakkolwiek by Thierry nie narzekał na kolegów z zespołu i swój samochód, to trzeba mu oddać, że na asfalcie jest praktycznie najszybszy w stawce. Praktycznie, bo w Katalonii w równej walce pokonał go Sebastien Ogier. Mimo całego szumu wokół obsady zespołu w przyszłym sezonie, Belg był w stanie się wyciszyć i zaprezentować całkiem imponujące tempo. W pewien sposób był to też kolejny przypadek, gdzie kierowca Hyundaia wygrywa mimo samochodu, a nie dzięki niemu. Problemy mieli właściwie wszyscy zawodnicy koreańskiego zespołu i Thierry nie był wyjątkiem. Jego i20 Rally1 był strasznie podsterowny, a w dodatku okazjonalnie gubił olej. Wszystko skończyło się jednak w miarę pozytywnie i Neuville może z nadzieją spoglądać w kierunku Japonii.
Sebastien Ogier – 5/5
Katalońskie asfalty mają w sobie coś magicznego, co powoduje, że mistrzowie przypominają sobie formę sprzed lat. Tę magię poczuł Sebastien Ogier, którego tempo w sobotę przywodziło wspomnienia z czasów Polo R WRC. Od momentu objęcia prowadzenia na OS5, Francuz miał wszystko w swoich rękach. Na żadnym etapie nie miałem też wrażenia, że jego pozycja lidera jest jakkolwiek zagrożona. Oczywiście rywale zmniejszali parę razy dystans, ale Ogier, jak mało kto, wie kiedy dokręcić śrubę i odskoczyć. Było to bardzo przekonujące zwycięstwo w dobrym stylu. Gdy dodamy do tego przebąkiwania samego Mistrza o powrocie na pełen następny sezon, to reszta stawki ma się czego obawiać.
Biało-czerwoni
Mikołaj Marczyk – 2,5/5
To był sezon nauki dla Miko Marczyka i Szymona Gospodarczyka, a Rajd Katalonii był po prostu kolejną lekcją. Polacy startowali już w przeszłości w całkiem podobnych imprezach, ale mieli okazję przekonać się, że zawody na Costa Daurada są wyjątkowe. Znajomość tras i warunków liczy się w WRC2, jak nigdzie indziej. Póki rywalizacja odbywała się na nowych odcinkach, załoga Orlen Teamu potrafiła kręcić całkiem imponujące czasy. Gdy jednak rajd wrócił na klasyczne odcinki w sobotę, było widać ile znaczy doświadczenie rywali. Marczyk i Gospodarczyk mogli faktycznie ukończyć ten rajd wyżej. Należy jednak pamiętać, że romantyczna walka bez odejmowania gazu, zakończona gdzieś na drzewie, byłaby dla nich mniej wartościowa, niż spokojnie i bezpiecznie przejechany rajd.
Kajetan Kajetanowicz – 2/5
Szkoda. Naprawdę szkoda tego wyniku, bo sytuacja mistrzostwa w WRC2 mocno się skomplikowała. Kajetan Kajetanowicz i Maciej Szczepaniak nigdy nie wydawali mi się załogą, która nie radzi sobie z presją. W mojej opinii nie tutaj należy szukać powodów słabszego występu. Kajto przeżył podczas tego weekendu jeden z najbardziej frustrujących momentów możliwych dla kierowcy rajdowego – jechał na 100% możliwości i wciąż był wolniejszy od rywali. Na ten rajd Skodę Polaków przygotowywał kompletnie inny zespół i myślę, że można wysnuć tezę, iż właśnie to było powodem spadku formy. Nie oni jeden mieli w tamten weekend problem z rajdówką. Sytuacja ukształtowała się tak, że w Japonii po prostu trzeba wygrać. Nie będzie to jednak łatwe zadanie, bo za ocean lecą też Suninen i przede wszystkim – Emil Lindholm. Pozostaje trzymać kciuki i być dobrej myśli.
Nareszcie Japonia
Runda WRC w kraju kwitnącej wiśni wydawała się być przeklęta. Miała odbyć się w 2020 roku, ale wydarzył się COVID. Miała się odbyć potem w 2021 roku, ale COVID nie chciał odpuścić. Tym razem wygląda na to, że Japończycy doczekają się powrotu WRC po dwunastu latach przerwy. Żeby nie było im jednak za wesoło, to rajd odbędzie się w momencie, gdzie obydwa tytuły zostały już przyznane i pewnie większość kibiców nie będzie zarywać nocy. Mam jednak nadzieję, że my w Polsce postąpimy odwrotnie, a przede wszystkim liczę, że promotor zda sobie sprawę z walki o tytuł w WRC2 i pokaże nam zmagania Kajto w pełnej krasie. Przygotujcie zapasy kawy, energetyków i bądźcie pełni nadziei!