Zapowiedź sezonu 2023: M-Sport
Czas jednak pędzi. Ledwo co wróciłem ze słonecznej Katalonii, dopiero co zarwałem noc by obserwować Rajd Japonii, a już za tydzień o tej porze będę śledzić pierwsze kilometry Rajdu Monte-Carlo. WRC wraca po krótkim, ale dosyć intensywnym urlopie. Czas nadrobić zaległości i przyjrzeć się temu, co czeka nas w sezonie 2023. Na pierwszy ogień idzie piękna katastrofa zeszłego roku – M-Sport.
Jeździli jak nigdy, przegrali jak zawsze
Opinie sprzed 12 miesięcy, o tym jak to M-Sport jest czarnym koniem mistrzostw i jak to zaraz Brytyjczycy nie zaczną walczyć z Hyundaiem, zestarzały się niczym mleko na parapecie podczas ciepłego lipcowego weekendu.
Ekipa z Cumbrii zaczęła sezon w wprost wymarzony sposób. Jednak zwycięstwo Loeba na Monte-Carlo było tylko zasłoną dymną. Jak napisałem w zeszłorocznej zapowiedzi, Francuz był w stanie wygrać w pierwszej rundzie WRC. Aby jednak M-Sport odniósł sukces, inicjatywę w dalszej części sezonu musiałyby przejąć nominalne załogi. Jak dobrze pamiętacie, tak się jednak nie stało.
Craig Breen kompletnie spalił się w roli lidera brytyjskiego zespołu. Irlandczyk przejechał zaledwie sześć z trzynastu rajdów, bez konieczności wycofania się z etapu. Na podium stanął tylko dwa razy i tylko w pierwszej połowie sezonu. Ponadto od czerwca do września rozbił swojego Forda Pumę w czterech kolejnych rundach WRC. Nawet gdy Breen utrzymywał rajdówkę na trasie, jego czasy nie powalały. Irlandczyk nie udźwignął presji, zatem nic dziwnego, że po sezonie został bez żalu oddany do Hyundaia.

W międzyczasie, drugi podstawowy kierowca M-Sportu, Gus Greensmith był… cóż, Gusem Greensmithem. Również w przypadku Anglika dobry wynik podczas pierwszej rundy odwracał uwagę od tego, jak beznadziejny był to sezon w jego wykonaniu. Owszem, wygranie odcinka z Loebem na Monte-Carlo to imponujące osiągnięcie. Szybko jednak okazało się, że to jednooesowe zwycięstwo to największy sukces, jakim kierowca z Manchesteru będzie mógł się pochwalić w 2022 roku. Zaledwie pięć ukończonych rajdów na punktowanych pozycjach i dopiero dziesiąta pozycja na koniec sezonu. Gdyby Greensmith jechał ten sezon jako prywatny zawodnik, nikt by się go nie czepiał. Jednak jako kierowca fabryczny, z kontraktem na cały sezon, powinien dawać zespołowi dużo więcej.

Moje oczekiwania zawiódł też Adrien Fourmaux. Jego debiut w 2021 roku zrobił wrażenie, ale im dalej w las, tym gorzej. Pierwsze punkty Francuz przywiózł dopiero w Portugalii (9 miejsce). Jak się później okazało, była to jedna z zaledwie trzech jego wizyt w pierwszej dziesiątce. Adrien rozpoczynał sezon jako nadzieja M-Sportu i Francji, a skończył go jako jeden z największych przegranych. Trudno powiedzieć, czy Fourmaux właśnie zmarnował swoją życiową szansę. Pewne jest jednak, że poprzedni sezon był bardzo dużym krokiem w tył.

Jedynym zawodnikiem brytyjskiego zespołu, który wyszedł z tego sezonu obronną ręką, był Pierre-Louis Loubet. Francuz zaczął sezon bez programu startów, ale szansę od Rajdu Chorwacji dał mu M-Sport. Oczekiwania nie były duże, bo rok 2021 był w wykonaniu Pierre’a dosyć kiepski i dodatkowo przedwcześnie zakończony. Loubet pokazał jednak, że mimo przerwy od rajdówki, nie stracił talentu. Pojechał w siedmiu rundach, w czterech przywiózł punkty, z czego dwa razy po finiszu w pierwszej piątce.
Na szczególną uwagę zasługuje jego występ w Rajdzie Akropolu, gdzie prowadził w generalce przez część pierwszego etapu. M-Sport podjął jedyną właściwą decyzję i fotel na pełen nadchodzący sezon otrzymał właśnie Pierre-Louis.

Sezon tłusty, sezon chudy
W przerwie między sezonami dało się zaobserwować, że tym razem M-Sport „zaciska pasa”. Rok temu zespołowi Richa Millenera zdarzało się w niektórych rajdach wystawiać aż cztery rajdówki. Ostatni sezon pokazał jednak dosyć dobitnie, że w WRC liczy się jakość, a nie ilość. Do podobnego wniosku doszli też Brytyjczycy.
Craig Breen wrócił do Hyundaia. Gusa Greensmitha tym razem nie uratowały rodzinne pieniądze i miejsca musiał szukać w Toksporcie w WRC2. Do niższej kategorii został też zrzucony Fourmaux, ale Francuz przynajmniej będzie jeździł tam w barwach M-Sportu. Millener nie zdecydował się zastąpić tych załóg. W ich miejsce przyszedł tylko jeden, ale bardzo mocny duet.
Ott Tanak, niczym syn marnotrawny, powrócił do Cumbrii. Dovenby Hall opuszczał jako obiecujący kierowca. Powraca jako Mistrz Świata, by przywrócić rajdówkom Forda cień dawnej chwały. Mimo, że plotki o transferze Estończyka krążyły przez parę dobrych miesięcy, to przenosiny Otta wcale nie były takie oczywiste. Okazało się bowiem, że jego żona, Janika, walczy z nowotworem. Rodzina zawsze jest na pierwszym miejscu, więc gdyby Mistrz Świata podjął decyzję o zawieszeniu kariery, to nikt nie miałby do niego pretensji. Ott podjął jednak decyzję o starcie w pełnym sezonie WRC. Miejmy nadzieję, że to oznacza, iż stan Pani Tanak się poprawił.

Jak już wspominałem, drugim kierowcą zespołu będzie Pierre-Louis Loubet. Były plotki o Oliverze Solbergu, czy nawet pełnoprawnym powrocie Sebastiena Loeba (znowu). Widać jednak, że M-Sport wchodzi w 2023 rok z mniejszym budżetem, a ściągnięcie Tanaka na pewno nie było tanie. Do wyboru byli więc Greensmith, Fourmaux i Loubet. Na dzień dzisiejszy wydaje się, że Pierre-Louis to zdecydowanie najpewniejsza opcja na nadchodzący sezon. Francuz ciężko zapracował na tę okazję i miejmy nadzieję, że udowodni, iż warto było na niego stawiać.
W kwestii obsady trzeciej rajdówki, sytuacja nieco się komplikuje. Wiemy, że Rajd Monte Carlo (i parę innych rund) w Pumie Rally1 pojedzie Jourdan Serderidis. 58-letniego Greka ciężko jednak traktować jako pełnoprawnego kierowcę M-Sportu, tym bardziej, że Brytyjczycy będą tylko wypożyczać rajdówkę jego ekipie. Pytanie brzmi, czy w rundach, w których Serderidis nie wystartuje, M-Sport wystawi trzecią załogę? A może w takiej sytuacji rywalizować będą jedynie Tanak i Loubet? Przekonamy się.

Brakujący element
O ile w kontekście wyników miniony sezon M-Sportu był bardziej spektakularną wersją poprzednich porażek, o tyle musiałbym być pijany, bądź niespełna rozumu, by nie zauważyć potencjału tego zespołu. Ford Puma Rally1, nieważne jak bardzo poharatany przez Breena i Greensmitha, to nadal dobra rajdówka. Problem zespołu polegał na tym, że na przestrzeni sezonu nie mieli dobrego kierowcy, który pokazałby jej pełne możliwości. Jestem co prawda zdania, że Sebastien Loeb wygrałby Rajd Monte-Carlo nawet na drzwiach do stodoły, ale jego występ w M-Sporcie rozbudził wyobraźnię kibiców.
Ott Tanak zdecydowanie jest panaceum na ten problem. Jego przygoda w Hyundaiu na pewno nie należała do udanych, ale Estończyk i tak wycisnął z niej całkiem sporo. Nawet jeżdżąc awaryjną, niepasującą mu rajdówką, będąc skonfliktowanym z kolegą z zespołu, był w stanie wygrywać rajdy. Jeśli udawało mu się to w i20, to zdecydowanie może mu się to udać w Pumie. Tym razem nie będzie problemów z hierarchią – Tanak jest liderem zespołu i priorytetowym kierowcą.

Nie można tu też zapominać o kontekście historycznym. Otta z M-Sportem łączy zdecydowanie więcej niż z Hyundaiem. To właśnie w barwach tego zespołu Estończyk debiutował w WRC, to właśnie w M-Sporcie zdobył swoje pierwsze podium i to właśnie w Fieście WRC wygrał swój pierwszy rajd. To właśnie dzięki zaufaniu Malcolma Wilsona Tanak osiągnął to, co osiągnął. Przyszedł czas by się zrewanżować. Może zdarzyć się tak, że pomimo mniejszego budżetu, ten sezon będzie dla M-Sportu lepszy.

Wąski margines
Ograniczenie ilości załóg przez M-Sport ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony, Brytyjczycy zmniejszają koszty i skupiają się tylko na kierowcach, którzy mają im dostarczać duże punkty w każdym rajdzie. Z drugiej strony, wystawiając zaledwie dwie fabryczne Pumy, wystarczy, że jedna z nich będzie miała kłopot, by zespół znalazł się w trudnej sytuacji.
W ostatnim sezonie zdarzało się, że M-Sport w ogóle nie przywoził punktów. Nawet w rundach, w których wystawiali po cztery załogi, zbierali czasem tylko pojedyncze oczka. Dlatego nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby uzmysłowić sobie jak wiele ryzykują Brytyjczycy. Budżet może być napięty, ale jeśli chcą wreszcie powalczyć z Toyotą i Hyundaiem, to przyda się trzecia, solidna załoga.
Pomimo niezłego sezonu, Pierre-Louis Loubet jest nadal niewiadomą. Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Widzieliśmy już wielu zawodników w WRC, którzy swoją przygodę zaczynali bardzo dobrze, tylko po to, by nigdy później nie nawiązać do tych dobrych wyników. Tym razem presja na Francuzie również będzie dużo większa. Rok temu był jednym z ostatnich kierowców, po których oczekiwalibyśmy ratowania sytuacji M-Sportu. Tym bardziej, że sezon zaczął bez pracy.
Teraz jednak będzie kierowcą numer dwa. Pewnie nikt nie będzie po nim oczekiwał wygrywania rajdów – to robota Tanaka. Jednak gdy Ott będzie bił się o zwycięstwa i jechał na limicie, będą przytrafiać mu się błędy. Jeden poważny błąd i cała nadzieja M-Sportu spocznie na barkach 25-latka.
Pytanie brzmi, czy M-Sport stawia sobie w ogóle za cel walkę o tytuł konstruktorów. Na tym Mistrzostwie najbardziej zależy producentom, ale z takim budżetem nawet o włączenie się do rywalizacji może być ciężko. Brytyjczycy potrzebują pieniędzy, a na sponsorach większe wrażenie zrobi Mistrzostwo wśród załóg, niż brak jakiegokolwiek tytułu. Może się więc okazać, że Tanak będzie absolutnym priorytetem ekipy Richarda Millenera i każdy ich ruch będzie podyktowany chęcią zapewnienia Ottowi drugiego Mistrzostwa (albo chociaż miejsca w top 3).
Werdykt
M-Sportowi trzeba oddać, że zmienił to, co zmienić było trzeba. Mają wreszcie porządnego kierowcę, który może wznieść porządny samochód na wyżyny. Obawiam się jednak, że zmiany mogły być zbyt radykalne, a budżet za mały. Jeden Pierre-Louis Loubet do pomocy w zdobywaniu punktów może nie wystarczyć. Cóż, cała nadzieja Cumbrii w Ottcie Tanaku.
Przewidywania
Sezon 2023 M-Sportu: Ott Tanak włączy się do walki o Mistrzostwo Świata, ale M-Sport znów skończy rok za Hyundaiem i Toyotą.