Zapowiedź sezonu 2023: Hyundai
Niczym na każdej transmisji WRC, po tym jak uporaliśmy się z M-Sportem, czas na Hyundaia. Zespół z Alzenau prezentuje się najciekawiej ze wszystkich ekip tego sezonu. Jest to jednocześnie i przytyk i komplement. Pozwólcie, że wyjaśnię Wam dlaczego.
„Nadgorliwość gorsza od faszyzmu”
Sezon Hyundaia bardzo wyraźnie dzieli się na dwie części. Po fatalnym Rajdzie Monte-Carlo zapowiadało się, że będzie to najgorszy rok dla koreańskiego producenta od czasu powrotu do WRC. Jakość kierowców zrobiła jednak swoje i Hyundaiowi udało się uniknąć kompromitacji. Tak czy inaczej, był to dla nich sezon zmarnowanych szans.
Trudno mi powiedzieć, czy wyżej wypisane przysłowie funkcjonuje w Belgii, ale jeśli tak, to do serca powinien je sobie wziąć Thierry Neuville. Kierowcy z Liege nie można odmówić woli walki i determinacji. Jego problem polegał jednak na tym, że momentami chciał za bardzo. Po heroicznych bojach z własną rajdówką, był w stanie ciągnąć zespół za uszy i stale dostarczać punkty. Jednocześnie, Thierry robił się sfrustrowany, gdy tego samego nie byli w stanie zrobić jego koledzy.

Stąd krytyczne słowa o Oliverze Solbergu, które były jednak nie na miejscu. Warto sobie przypomnieć, że w rajdówce Szweda nawalił układ wydechowy i do kabiny zaczęły dostawać się toksyczne opary. W takim momencie z rywalizacji trzeba było po prostu zrezygnować. Konflikt z Ottem Tanakiem również nie wziął się z powietrza. Brak hierarchii w Hyundaiu był tykającą bombą od momentu przenosin Estończyka do Alzenau. Póki jednak Tanak spisywał się poniżej oczekiwań, ten ładunek pozostawał nieuzbrojony. Sytuacja zmieniła się w zeszłym sezonie, gdy to właśnie Ott wygrywał więcej rajdów i to właśnie on był najbliżej Kallego Rovanpery. Neuville nie chciał jednak odpuścić swojej pozycji lidera zespołu i lidera Rajdu Akropolu. Kości zostały więc rzucone i jasne stało się, że tylko jeden z tych zawodników pozostanie w barwach Hyundaia.

Za bardzo chciał też Hyundai. Koreańczycy też chcieli mieć swojego Rovanperę, ale chcieli mieć go teraz, a nie za trzy lata. Z tego powodu Oliver Solberg przejechał w Hyundaiu i20 Rally1 aż osiem rund i kompletnie tej presji nie udźwignął. Gdy tak młody kierowca okazuje emocje, to rzesza starszych fanów bardzo szybko przykleja mu łatkę „płaczka”. Z racji, że dzielę z Oliverem rocznik urodzenia (przynajmniej jedną rzecz się udało ;), to chciałbym stanąć w obronie Szweda.
Tak, jest on profesjonalnym kierowcą rajdowym, startującym na najwyższym poziomie w tej dyscyplinie. Jednak koniec końców jest jeszcze młodym chłopakiem i zachowuje się w sposób absolutnie normalny dla jego grupy wiekowej. Ciąży na nim ogromna presja zespołu, producenta i przede wszystkim nazwiska oraz dziedzictwa, jakie się z nim wiąże. Tak jak pisałem parę lat temu, rodowód pomógł Solbergowi na początku kariery, ale z czasem stał się wielkim balastem. Więc gdy Oliver po własnym błędzie pożegnał się z Rajdem Finlandii, to nic dziwnego, że żal i frustracja wzięły górę. Zawodnicy startujący w WRC robią rzeczy, które nie wydają się możliwe dla śmiertelników, ale są tylko ludźmi. Takimi jak my. I mają ludzkie emocje. Takie jak my.

Najmniej do napisania jest o Danim Sordo. Hiszpana zobaczyliśmy tylko w pięciu rundach poprzedniego sezonu, dlatego nie został on wplątany w zawirowania wewnątrz ekipy z Alzenau. Mimo, że Hiszpan miał mało okazji do pokazania swoich możliwości, to wykorzystał je praktycznie w stu procentach. Aż trzy razy stanął na najniższym stopniu podium, dokładając do tego piąte miejsce w rodzimej Hiszpanii.
Jedna kwestia w Hyundaiu nie zmieniła się przez cały sezon. Relacje między kierowcami były cały czas beznadziejne. Nie można tu przemilczeć wywiadu, którego udzielił Oliver Solberg w podcaście „Unleashed”, gdzie mówił o tym, że Thierry Neuville próbował go „zniszczyć”. Mało w tej wypowiedzi było konkretów, ale myślę, że kryje się w niej ziarno prawdy. W połączeniu z ewidentnie kiepskimi relacjami na linii Tanak – Neuville to mocny argument na to, że za kulisami w Hyundaiu działo się w zeszłym sezonie naprawdę źle.

Przegrupowanie
Hyundai zdecydowanie nie próżnował, jeśli chodzi o transfery. Z zespołem pożegnali się Solberg i Tanak, a w ich miejsce przybyli Craig Breen i Esapekka Lappi. O ile na papierze te zastępstwa nie wyglądają bardzo przekonująco i były krytykowane przez kibiców, o tyle myślę, że Hyundai zachował się bardzo inteligentnie.
W zeszłym sezonie bardzo dużym problemem w zespole Koreańczyków był brak hierarchii. Ott Tanak przychodził jako Mistrz Świata i spodziewał się, że to on zostanie kierowcą priorytetowym. Jednak Hyundai miał przecież w szeregach jeszcze Thierry’ego Neuvilla, który był z zespołem od samego powrotu do WRC. Przez ten cały czas, to właśnie Belg był „jedynką” i ciężko było spodziewać się po nim, że zgodzi się na utratę tego statusu. Do konfliktu wystarczyła zaledwie iskra. Jako, że w tamtym sezonie nareszcie się pojawiła, to zespół musiał nieco „przewietrzyć szatnię”.

Moim zdaniem, wraz z przyjściem Lappiego i Breena, ten problem został naprawiony. W składzie jest teraz ewidentna hierarchia: Neuville jest pierwszym kierowcą, Lappi drugim, a Breen i Sordo będą wymieniać się trzecim i20 Rally1 w trakcie sezonu. Esapekka jako jedyny kierowca w stawce zaliczył wszystkie zespoły WRC po 2017 roku. Przygodę zaczął w Toyocie, potem przeszedł do Citroena, następnie do M-Sportu, a teraz przyszedł czas na Hyundaia. Były to przygody mniej, lub bardziej udane, ale Fin udowodnił, że z odpowiednim sprzętem jest w stanie regularnie dostarczać punkty. Jedyne nad czym musi jeszcze popracować, to powtarzalność. W zeszłym sezonie, albo dojeżdżał do mety na podium, albo nie dojeżdżał wcale. Trzeba znaleźć w tym jakiś złoty środek.

Craig Breen może i ostatnio nie ma się czym chwalić, ale jestem zdania, że Irlandczyk nie jest tak słaby, jak jego ostatni sezon. Znalazł się w nowej sytuacji pod dużą presją i podobnie jak w przypadku Olivera Solberga, tempa nie wytrzymała jego głowa. Jednakże w roli kierowcy rotacyjnego Breen sprawdzał się do tej pory całkiem nieźle. W 2021 roku w Hyundaiu, aż cztery razy znalazł się na podium i to właśnie ten sezon zapewnił mu fotel pierwszego kierowcy w M-Sporcie. Irlandczyk nie sprawdza się w pełnym cyklu, ale gdy dostanie mocną rajdówkę na zawody, które mu pasują, to potrafi być bardzo szybki.
Po bliższym przyjrzeniu się, skład Hyundaia wygląda bardziej obiecująco, niż na pierwszy rzut oka. Nie jest to co prawda „dream team”, jak w poprzednich latach, ale to może wyjść Koreańczykom na dobre. Z jakiegoś powodu mistrzostwa wygrywają zazwyczaj zespoły najlepiej poukładane, a nie te najbardziej naszpikowane gwiazdami. Oczywiście ten solidny plan zawsze może coś zburzyć – na przykład życiowa forma Esapekki Lappiego, która uraziłaby ego Neuvilla. Jednak w tym roku jest na to nieco mniejsza szansa.
Człowiek od królowej
Kolejnym kłopotem zespołu z Alzenau był fakt, że cały sezon przejeździli de facto bez szefa. W grudniu z posady niespodziewanie zrezygnował charyzmatyczny Andrea Adamo, a dziury po nim pozostawionej Hyundai tak naprawdę nigdy nie zapchał. W tę rolę próbował wpasować się Julien Moncet, ale widać było, że nie ma na tym stanowisku żadnego doświadczenia i nie wychodzi mu zarządzanie kierowcami. Nic dziwnego – do tej pory był przecież tylko menedżerem działu silników. Zespół wreszcie postanowił uporać się z tą niedogodnością i załatwić sobie szefa z prawdziwego zdarzenia. W tym celu Hyundai zgłosił się po nieoczywistego kandydata.
Cyril Abiteboul – bo o nim mowa – jest pewnie kojarzony głównie przez kibiców F1. Od początku był związany z Renault, a od 2014 do 2021 roku był szefem ich zespołu Formuły 1. Był zdecydowanie jedną z barwniejszych postaci w królowej motorsportu, głównie poprzez domniemany konflikt z szefem zespołu Red Bulla – Christianem Hornerem. Niczego wielkiego w F1 nie wygrał, ale jak na możliwości, którymi dysponował, wykonał całkiem solidną pracę.

Rajdy to jednak kompletnie inna dyscyplina sportu motorowego, a sukcesy osiągnięte poza nimi, nie mają wielkiego znaczenia. Gdyby Pep Guardiola miał zacząć trenować LA Lakers, to wcale nie znaczy, że dobrze by sobie w tej roli poradził. W odróżnieniu od F1, w rajdach strategia jest zdecydowanie bardziej długofalowa. Musi być zaplanowana dosłownie na cały dzień, a zespół może interweniować i dostrajać samochód tylko podczas serwisu. Po wyjeździe z parku, załoga jest zdana tylko na siebie. W odróżnieniu od F1, podczas rywalizacji zespół nie może mieć z zawodnikami żadnego kontaktu. Informacje mogą być przekazywane tylko między odcinkami specjalnymi.
W WRC strategia ma ograniczone możliwości wyratowania danej ekipy. Można wiedzieć, że nadchodzi deszcz, ale nie da się wykonać idealnie wymierzonej czasowo zmiany opon. Trzeba dokonać wyboru, a później tylko modlić się, aby deszcz spadł w dobrym momencie. Jeśli tak się nie stanie, trzeba czasem czekać naprawdę długo, aby móc skorygować swój błąd. Słowem – w rajdach o wiele mniej da się zaplanować i o wiele więcej może pójść nie tak.

Cyril Abiteboul nie jest jednak skazany na porażkę. Jost Capito i Guenther Steiner co prawda z rajdów przenieśli się do F1, ale pokazali przy tym, że brak doświadczenia w danej dyscyplinie da się obejść. Andrea Adamo, przychodząc do Hyundaia też nie miał wielkiego doświadczenia w rajdach. Przed WRC pracował przecież przy WTCC i innych seriach samochodów turystycznych. Jednak to właśnie Włoch poprowadził Hyundaia do ich największego sukcesu w sportach motorowych – dwukrotnego Mistrzostwa Świata Konstruktorów. Adamo umiał trafić do kierowców i ustawić ich do pionu, a przy tym nie bał się kombinowania na granicy przepisów. O Abiteboulu można powiedzieć wiele, ale nie można mu odmówić silnego charakteru. Właśnie tego w zeszłym sezonie potrzebował Hyundai.
Werdykt
Przed startem nowego sezonu, wydaje się, że Hyundai odrobił wreszcie pracę domową. Szkoda, że nie udało się to w zeszłym roku, ale jak mawiał klasyk – lepiej późno, niż wcale. Tym razem ekipa z Alzenau ma poukładany skład, pełnoprawnego szefa zespołu i dużo spokojniejszy okres przygotowawczy. W tym sezonie mogą rzucić wyzwanie Toyocie i spróbować sięgnąć po któryś z tytułów.
Przewidywania
Sezon 2023: Hyundai i Thierry Neuville do ostatniej rundy będą walczyć o Mistrzostwo Świata.