Podwórko mistrza
Nie ukrywałem nigdy, że nie należę do największych fanów Rajdu Meksyku. Gdybym miał możliwość wyrzucić z kalendarza jedną rundę WRC, to zawody w Guanajuato jako pierwsze znalazłyby się za burtą. Niekorzystne strefy czasowe, nudne odcinki, przewidywalna rywalizacja – tak można było scharakteryzować praktycznie każdą edycję tej imprezy. Dlatego, gdy piszę, że tegoroczny Rajd Meksyku potrafił być całkiem emocjonujący, to wiedzcie, że jestem w 100% szczery.
Rajd
Rajd Meksyku – 3.5/5

Być może tegoroczny Rajd Meksyku poszedł nieco inną drogą niż w poprzednich latach, ale jedna rzecz pozostała niezmienna: Guanajuato nie jest szczęśliwym miejscem dla M-Sportu. Dwa nocne odcinki wygrane przez Otta Tanaka nie zapowiadały katastrofy, która spadnie na brytyjski zespół w piątek.
Na pierwszym odcinku specjalnym w rajdówce Estończyka awarii uległa turbosprężarka, a lider klasyfikacji generalnej stracił na tym prawie osiem minut. Parę kilometrów wcześniej, zawieszenie urwał Pierre-Louis Loubet, uderzając w kamienny murek, a do mety nie dotarł nawet Jourdan Serderidis. Po zaledwie 30 kilometrach rajdu wszystkie trzy Fordy Puma odpadły z rywalizacji.
Z przodu, niespodziewanym liderem został Esapekka Lappi. Fin miał zaledwie 1.2 sekundy przewagi nad samym Sebastienem Ogierem, ale „EP” nie złożył broni. Zdeterminowany, by udowodnić, że jego tempo w Szwecji nie było przypadkiem, kierowca Hyundaia wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności. Drobnymi kroczkami i minimalnymi zwycięstwami na odcinkach, zbudował sobie ponad pięciosekundową przewagę pod koniec pierwszego etapu.
Do mety było jednak daleko. Przy tak małej różnicy i niezwykle wymagających odcinkach, komuś musiały puścić nerwy. Pech chciał, że znowu padło na Esapekkę. Fin na pierwszym sobotnim odcinku z impetem uderzył tyłem rajdówki w słup wysokiego napięcia. Jego Hyundai nadawał się już tylko na złom, ale na szczęście, razem z pilotem, wyszli z tego zdarzenia cało.
W tej sytuacji Sebastien Ogier znalazł się na bardzo komfortowym prowadzeniu. Francuz nie miał już właściwie z kim przegrać tego rajdu. To nie oznacza jednak, że po OS11 emocje się skończyły. Gdy poznaliśmy już wynik walki o zwycięstwo, rozgorzało starcie o kolejne miejsce na podium. Drugi Elfyn Evans miał ponad 11 sekund przewagi nad trzecim Thierrym Neuvillem. Belg miał jednak tak dobre tempo w sobotę, że na koniec drugiego etapu ta różnica wynosiła już tylko nieco ponad 4 sekundy.
W niedzielę kluczowy był 35-kilometrowy odcinek „Otates”. Tam o ponad sekundę lepszy był Evans, który odskoczył rywalowi na 5.8 sekundy. Neuville ani myślał składać broń. Na następnym odcinku odrobił z nawiązką to, co stracił rano i znalazł się zaledwie 2.7 sekundy za Walijczykiem. O drugim miejscu miał więc zadecydować Power Stage.
Wysiłki Neuvilla dały mu trzeci czas na ostatnim odcinku. Belgia wstrzymała oddech, ale rezultat ich bohatera okazał się wystarczający. Elfyn Evans zmagał się ze skrzywionym zawieszeniem i na metę dotarł z czasem o 3.1 sekundy gorszym od rywala. Thierry Neuville osiągnął to, czego nie udało mu się osiągnąć w Szwecji. Tym razem nie potrzebował nawet Team Orders.
Kierowcy
Esapekka Lappi – 2.5/5

Trudno powiedzieć, czy gdyby Fin nie zakończył udziału w rajdzie na OS11, to dałby radę odeprzeć ataki Ogiera. Jednak już samo to, że Lappi był w stanie prowadzić w Meksyku, przed ośmiokrotnym Mistrzem Świata, jest godne pochwały. Szkoda tylko, że podobnie jak w Szwecji, cały wysiłek poszedł na marne. Tym razem nie można winić żadnej przebitej opony, ani usterki. Odpowiedzialność za kraksę na „Ibarilla” spada w całości na kierowcę Hyundaia. Przy tym całym rozczarowaniu nie można jednak zapominać o fantastycznym tempie Fina, w drugim rajdzie z rzędu. Jeśli Lappi zacznie dojeżdżać do mety, to Toyota ma się czego bać.
Pierre-Louis Loubet – 1/5

M-Sport ma w tym sezonie wielkie nadzieje, a to, że nie dotyczą one Francuza, nie zmienia faktu, że Loubet zaliczył naprawdę kiepski start sezonu. Gdyby pojechał dokładnie tak samo jak w Szwecji, to spokojnie skończyłby rywalizację w pierwszej piątce. W obliczu katastrofy Tanaka, te punkty byłyby dla M-Sportu potrzebne niczym tlen. Jednak w całej tej plątaninie awarii i usterek brytyjskiego zespołu, Pierre-Louis pożegnał się z dwoma etapami z własnej winy. Dwa proste, niewymuszone błędy i dwukrotnie uszkodzone zawieszenie – tak wygląda bilans weekendu w wykonaniu Francuza. Trudno znaleźć tutaj jakieś pozytywy. Na miejscu Richa Millenera pozostaje mieć nadzieję, że w Chorwacji będzie lepiej.
Jourdan Serderidis – nie podejmuję się oceny

Najciekawsza w występie Serderidisa w Meksyku, była tajemniczość otaczająca jego wycofanie na pierwszym piątkowym odcinku. Na ewrc.cz opisane jest to jako „wypadek”, ale w internecie nie ma ani zdjęć, ani nagrań, ani nawet relacji samego zainteresowanego. Na transmisji zobaczyliśmy tylko obraz z jego Pumy Rally1, stojącej przeciwnie do kierunku jazdy. Tak czy inaczej, wycieczka krajoznawcza sympatycznego Greka tym razem została skrócona. Może to i lepiej – wszak meksykańskie bezdroża nigdy nie powalały swoimi widokami.
Takamoto Katsuta – 1/5

Od jednego wycofania w 2022 roku, do dwóch z rzędu na starcie obecnego sezonu. O ostatnich dwóch występach w WRC, Japończyk musi jak najszybciej zapomnieć. Kierowca Toyoty startował w Ameryce Środkowej po raz pierwszy w karierze, co tłumaczy jego spokojne i zachowawcze tempo na pierwszym etapie. Katsuta jest mistrzem wykalkulowanej jazdy po pierwszą piątkę, ale tym razem, w nowym środowisku, ta sztuka się mu nie udała. Podobnie jak w przypadku Loubet, wypadnięcie z trasy to jego błąd. Dobra informacja dla Toyoty była taka, że wobec świetnego wyniku Ogiera i Evansa, wysoki finisz Katsuty i tak nie był im potrzebny.
Ott Tanak – 2/5

Miłe złego początki. Dwa krótkie oesy na ulicach Guanajuato może i nie były bardzo miarodajne, ale nie zapowiadały też implozji w szeregach M-Sportu. Z całego zespołu Ott Tanak miał zdecydowanie najwięcej pecha. Może i nikt nie typował Estończyka do wygrania całego rajdu (przez odkurzanie trasy pierwszego dnia), ale miał tempo, żeby przynajmniej powalczyć o miejsce na podium. Te plany zniweczyła jednak awaria turbosprężarki. Od tego momentu Tanak robił co mógł, aby zminimalizować straty i do pewnego stopnia to mu się udało. Wspiął się na dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej i zajął drugą pozycję na Power Stage. Nie było to jednak łatwe, bo przez cały weekend Estończyk wspominał, że nie potrafi „dogadać się” z Pumą Rally1. Jeśli M-Sportowi zależy na mistrzostwie kierowców, to jest to problem, któremu będą musieli bardzo uważnie się przyjrzeć.
Dani Sordo – 2.5/5

Był to wręcz do bólu przeciętny występ Daniego Sordo. Oczywiście Hiszpan nie gra głównej roli w Hyundaiu, ale osobiście, znając jego możliwości, oczekiwałem trochę więcej. Szczególnie po show, jaki w Szwecji zrobił jego zmiennik – Craig Breen. Można powiedzieć, że kierowca Hyundaia jechał na „ziemi niczyjej”, czekając na błędy rywali. Miał bardzo bezpieczną przewagę nad stawką WRC2, ale też dużą stratę do Kalle Rovanpery. Koniec końców, mimo, że zawodnicy przed nim zaliczali potknięcia, to były one za małe by Sordo mógł myśleć o wyższej pozycji. Druga strona medalu jest taka, że doświadczony Hiszpan dotarł do mety i zdobył ważne punkty dla zespołu, co w Meksyku nie udało się połowie stawki.
Kalle Rovanpera – 2.5/5

Po trzech rajdach tego sezonu wiemy, że Kalle Rovanpera jest szybki, ale nie jest najszybszy. Przynajmniej na razie. Mistrz Świata wciąż nie wygrał jeszcze ani jednej rundy. Mimo, że traci tylko cztery punkty do lidera, to początek tego roku był dla niego odrobinkę rozczarowujący. W Meksyku miał oczywiście kiepską pozycję na drodze podczas pierwszego etapu, co wykluczyło go z walki o zwycięstwo. Z drugiej strony, Thierry Neuville, startujący w piątek zaraz za nim, był w stanie z tej rundy wycisnąć o wiele więcej i przeskoczyć Fina w klasyfikacji generalnej. W zeszłym roku Kalle wydawał się nie do zatrzymania, ale pamiętać trzeba o tym, w jak słabej formie byli jego rywale. Tym razem i Hyundai i M-Sport są dużo większym zagrożeniem i są w stanie walczyć z Toyotą jak równy z równym. Na ten moment Rovanpera nie jest już poza zasięgiem.
Elfyn Evans – 4.5/5
Po Rajdzie Szwecji niektórzy mogli się zastanawiać, czy Evans kiedykolwiek jeszcze pokaże błysk z wicemistrzowskich sezonów. W Meksyku Walijczyk przywrócił jednak swoim kibicom nadzieję na przyszłość. Chwilę musieliśmy czekać, ale Elfyn pojechał wreszcie bardzo równy rajd z bardzo dobrym tempem. Sebastien Ogier był oczywiście nie do złapania, ale Evans był naprawdę bardzo blisko utrzymania drugiego miejsca. Po wygraniu 35-kilometrowego „Otates” szala przechyliła się na stronę Walijczyka. Pech kierowcy Toyoty polegał na tym, że uszkodzeniu uległo zawieszenie, a Thierry Neuville był w Meksyku po prostu niezmordowany. Jednak trzeba pamiętać, że gdyby drugie miejsce przypadło koniec końców Evansowi, to byłaby to pozycja równie zasłużona.
Thierry Neuville – 4.5/5
Byłbym w stanie napisać książkę krytykującą Thierry’ego Neuvilla, ale jednego nigdy nie można mu odmówić – determinacji. Belg mimo dziesiątek rozczarowań i błędów ma niesamowitą umiejętność wydzierania zwycięstw z paszczy porażki. Podobnie jak w Monte-Carlo i Szwecji, pierwszy etap w wykonaniu Thierry’ego nie powalił na kolana. Pozycja na drodze była mało korzystna, silnik elektryczny się wyłączał, a wał napędowy psuł. Jednak , gdy te wszystkie niedogodności ustąpiły, to Neuville pędził po meksykańskich bezdrożach jak opętany. W sobotę skończył każdy odcinek w pierwszej trójce, wygrał cztery z nich i znalazł się tuż za plecami Elfyna Evansa. W niedzielę, gdy wydawało się, że rywal skutecznie mu odskoczył, nie rzucił ręcznika na ring, tylko przegonił Walijczyka w zaledwie dwa odcinki. Jeśli Belgowi przydarzy się wreszcie lepszy piątek, to może ten stanie się wreszcie TYM sezonem.
Sebastien Ogier – 5/5
Co właściwie można napisać po takim występie? Sebastien Ogier w Meksyku się nie urodził, nie mieszkał, ani nie ma stamtąd małżonki. Jednak oczywistym jest, że szutry wokół Guanajuato to właściwie jego prywatne podwórko. Ośmiokrotny Mistrz Świata przez całą karierę sprawiał wrażenie, jakby był trzy ruchy przed resztą stawki. W Meksyku również miałem absurdalne wrażenie, że wszystko toczy się według jego planu. Gdy objął prowadzenie na OS11, wciąż miał przed sobą mnóstwo trudnych odcinków do przejechania. Aczkolwiek, każdy był wtedy pewien, że Francuz pierwszego miejsca nie wypuści już do samej mety. Był to (kolejny) idealny rajd w wykonaniu Ogiera. Seb pokazał tym występem, że zrezygnował z pełnego programu w WRC z ciekawości do innych serii, a nie z musu. Pytanie tylko, czy Mistrz rozważa pełnoprawny powrót na „stare śmieci”?
Biało-czerwoni
Kajetan Kajetanowicz – 2.5/5
Obiektywnie rzecz biorąc, czwarte miejsce w WRC2 nie jest żadnym koszmarnym wynikiem. Jednak polska załoga przez cały weekend sprawiała wrażenie, jakby spodziewała się, że do Meksyku nie przyjedzie nikt z czuba stawki. Na ich nieszczęście, przyjechali praktycznie wszyscy. „Kajto” widząc, że nie nawiąże do rywali tempem, starał się po prostu trzymać z dala od kłopotów, licząc na ich pecha. Do pewnego stopnia ta strategia zaprocentowała, gdy z rajdem pożegnali się Nikolay Gryazin i Adrien Fourmaux. Aczkolwiek, w naszym kraju po tym wyniku dało się zaobserwować pewien niedosyt, który jak najbardziej rozumiem. Oczywiście taka strategia miała więcej sensu, niż szalona pogoń, która zakończyć by się mogła na jakimś kaktusie. Jednak jeśli taki dylemat będzie czekał Kajetanowicza w każdym rajdzie, to nie wróży to dobrze jego mistrzowskim ambicjom.
Nie ma jednak powodów do załamywania rąk. Sezon jest długi, a następny przed Polakami jest Rajd Portugalii, w którym „Kajto” zawsze pokazywał się z dobrej strony. Będą okazje do zgarnięcia większej sumy punktów i trzeba po prostu być cierpliwym. Akurat tej cechy trzykrotnemu Mistrzowi Europy nie brakuje. Coraz ciekawiej wygląda też sytuacja w klasyfikacji generalnej WRC. Poprzednie edycje zmagań w Zagrzebiu, serwowały nam prawdziwe thrillery. Jeśli tak samo będzie w tym roku, to czwarta runda mistrzostw będzie prawdziwą ucztą dla każdego fana rajdów.