Szybszy od błyskawicy
Rok temu mocno przejechałem się po Rajdzie Estonii, więc tym razem postanowiłem podejść do niego na chłodno i z otwartą głową. Muszę powiedzieć, że tegoroczna ósma runda WRC była rozgrywana w fantastycznej atmosferze i na ciekawych trasach. Wielu zawodników zostawiło serce na estońskich szutrach. Jednak rajdy to nie film familijny. Siła przyjaźni nie wystarczy do pokonania przeciwnika, jakim jest Kalle Rovanpera.
Rajd
Rajd Estonii – 3/5

Dla niektórych zabawa skończyła się jeszcze przed startem rajdu. 5-minutowa kara dla Otta Tanaka sprawiła, że fani z całej Estonii mogli pakować walizki i wracać do domu. Przynajmniej nie mieli daleko. Ich bohater nie złożył broni i wygrał OS1, ale w czwartkowy wieczór wszyscy w M-Sporcie mieli dosyć nietęgie miny.
Jednak Ci oczekujący dominacji Rovanpery, mogli być zaskoczeni na pierwszych piątkowych próbach. Na prowadzenie wysunął się nie on, nie Elfyn Evans i nawet nie Esapekka Lappi, a… Thierry Neuville. Nikt o zdrowych zmysłach nie wymienił by Belga w gronie faworytów, a jednak kierowca Hyundaia jechał szybciej, niż odkurzający trasę Kalle.
Sensacja nie wisiała w powietrzu długo. Na drugiej pętli pogoda się zepsuła. Deszcz i nieprzewidywalne warunki dotykały wszystkich, tylko nie Rovanperę. Fin tak pędził swoim Yarisem, że na każdym popołudniowym odcinku wyprzedzał ciemne chmury i lądował na szczycie tabeli.
Neuville był jednak blisko i ani myślał się poddawać. W sobotę dawał z siebie wszystko i choć kręcił gorsze czasy od rywala, to wciąż wywierał na nim presję. Wbrew pozorom Kalle w pełni kontrolował sytuację. Gdy Thierry przebił oponę na OS12, jego rywal wyczuł moment na odskoczenie reszcie stawki.
Od tego momentu w Rajdzie Estonii nie było już czego zbierać. Momentami wydawało się, że Rovanpera nie jedzie samochodem Rally1, tylko jakimś B-grupowym potworem. Kierowca Toyoty sam przyznawał na mecie, że jeśli chce tu wygrać jakiś oes, to po prostu go wygrywa i nikt nie może nic z tym zrobić. Pod koniec drugiego etapu, Mistrz Świata miał już 35 sekund przewagi i zwycięstwo mógł mu zabrać tylko jakiś kataklizm.
Dla kierowców takich jak Rovanpera jest to jednak słowo obce. Fin nie zwykł wypuszczać tak bezpiecznego prowadzenia i nie zamierzał zrobić tego w swoim ulubionym rajdzie. W niedzielę Kalle znów wygrał wszystkie odcinki, dokładając sobie kolejne 5 punktów za wygrany Power Stage.
Za jego plecami uplasowały się Hyundaie Neuvilla i Lappiego. Kierowcy z Alzenau teoretycznie mogli czuć niedosyt z powodu utraconego prowadzenia. Z drugiej strony, Rovanpery w Estonii nie pokonałby chyba nawet Sebastien Loeb u szczytu swojej kariery.
Kierowcy
Ott Tanak – 3,5/5

Kierowcę M-Sportu niesamowicie trudno w ten weekend ocenić. Był w gronie faworytów, ale wyleciał z walki o zwycięstwo zanim jeszcze stanął na rampie startowej. W dodatku w 100% z winy zespołu. Podczas pierwszej piątkowej pętli wygrał wszystkie odcinki, pokazując że mógłby powalczyć o zwycięstwo z Rovanperą. Czy na walce by się skończyło? Myślę, że tak, chociaż odpowiedzi na to pytanie już nigdy nie poznamy. Na drugim i trzecim etapie tempo było już dużo gorsze, ale trzeba pamiętać, że Estończyk odkurzał trasę. Pech nie chce Tanaka opuścić, co było szczególnie frustrujące w kontekście domowego rajdu. Ott musi się pocieszać, że zawsze jest następny sezon i następna szansa. O ile oczywiście będzie miał jeszcze cierpliwość do tego sportu.
Takamoto Katsuta – 1,5/5

Normalnie napisałbym, że Japończyk znalazł się na mecie i to wystarczyło. Aczkolwiek w Estonii jechał w pierwszym zespole Toyoty, w którym oczekiwania są znacznie większe niż sześć punktów do klasyfikacji generalnej. Od początku sezonu mam wrażenie, że Katsuta zaliczył regres i ten rajd dobitnie to udowadnia. „Taka” miał w ten weekend zdecydowanie najgorsze tempo w stawce i wykręcił zaledwie jeden czas w pierwszej piątce. Notorycznie zbierał bęcki od Loubet, który przez pół sezonu był czerwoną latarnią WRC. Latvala wierzy, że Japończyk stanie jeszcze w tym roku na podium. Osobiście nie widzę wielu logicznych argumentów popierających tę tezę.
Pierre-Louis Loubet – 3/5

Nie chcę zapeszać, ale Francuz znalazł chyba wreszcie swój rytm w tym sezonie WRC. Poszedł za ciosem i po raz pierwszy w tym roku zapunktował w drugim rajdzie z rzędu. Strata do lidera znów była ogromna, ale kierowca M-Sportu pojechał właściwie bezbłędnie, co w ostatnich miesiącach nie zdarzało się często. Oczywiście, wciąż jest pole do poprawy. Loubet miał dużo gorsze tempo od debiutującego w Rally1 Suninena, a w niedzielę prawie wypuścił z rąk szóste miejsce. Całe szczęście dla M-Sportu Francuz zachował zimną krew i wyrwał osiem punktów z rąk Katsuty.
Teemu Suninen – 4/5

Fin był największą niewiadomą tego weekendu, ale na mecie mógł być naprawdę zadowolony ze swojego występu. Jego wynik nie jest może wybitny, ale po zawodniku debiutującym w hybrydowej rajdówce nikt nie oczekiwał zwycięstwa. Suninen miał właściwie tak samą rolę jak Dani Sordo w poprzednich rajdach – nie przeszkadzać liderom zespołu i dojechać w top 5. Oba zadania udało mu się wykonać śpiewająco, a sama jazda dawała mu sporą satysfakcję. Przez lata szybkie szutrowe rajdy były piętową achillesową Hyundaia. Jednak teraz z Lappim i Suninenem w składzie mogą rzucić rękawicę Toyocie.
Elfyn Evans – 3,5/5

Z punktu widzenia klasyfikacji generalnej, Walijczyk potrzebował tu dużo lepszego wyniku. Jednak mam pewne wątpliwości czy Evans faktycznie wierzy jeszcze w zdobycie Mistrzostwa Świata. W kontekście bycia po prostu drugim kierowcą Toyoty, Elfyn zaliczył niezły występ. Tylko i aż. Poza pierwszym odcinkiem tak naprawdę na żadnym etapie nie walczył o zwycięstwo w rajdzie, ale dał Lappiemu wycisk w rywalizacji o podium. Momentami brakowało jednak precyzji, dokładności i dziesiątej części sekundy. Te wszystkie małe elementy złożyły się na to, że Fin, nie Walijczyk, stanął na podium. Evans w pełni jeszcze się nie przełamał, ale trzeba zauważyć, że to kolejny równy i solid występ w jego wykonaniu.
Esapekka Lappi – 4/5

Ten rajd po raz kolejny dowodzi, że to właśnie Lappi był jednym z brakujących elementów w układance Hyundaia. Drugim jest w pełni sprawny samochód (i wciąż go nie ma). Niektórzy będą narzekać, że Fin jest właściwie tylko skrzydłowym Neuvilla. „EP” wiedział pewnie na co się pisze i na razie wywiązuje się z tej roli śpiewająco. Przez cały weekend miał bardzo szybkie i równe tempo. W niedzielę postraszył go Elfyn Evans, ale Esapekka wytrzymał presję i przywiózł swoje czwarte podium w tym sezonie. Ponadto niezwykle istotny jest jego wpływ na kwestię, której nie widać gołym okiem. Od początku roku mówi się o tym, że Fin bardzo pomaga w ustawianiu rajdówek – swoich i kolegów. Myślę, że Fin ma duży udział w tym, że Thierry był w ten weekend tak szybki.
Thierry Neuville – 4/5

Belg jest właściwie ekspertem od tracenia prowadzenia, ale w kontekście Estonii trudno mieć do niego pretensje. Neuville dał z siebie 100% i osiągnął lepszy wynik, niż wielu po nim oczekiwało. Rywal był po prostu za szybki. Mimo to Thierry próbował utrzymywać tempo Rovanpery i póki mógł, to siedział mu na ogonie. Oczywiście w kontekście wymarzonego Mistrzostwa Świata, kierowca Hyundaia musiał tutaj wygrać. Ten cel był jednak od początku tylko w sferze marzeń. Czytając różne plotki na temat jego przyszłości, zaczynam się zastanawiać czy Belg faktycznie będzie chciał walczyć jeszcze o tytuł.
Kalle Rovanpera – 5/5
Sympatia Mistrza Świata do estońskich lasów nie jest chyba jednostronna. Tempo Rovanpery było w ten weekend kosmiczne, ale Finowi (jak innym wielkim kierowcom) bardzo pomagały też warunki. Na każdym z popołudniowych piątkowych odcinków był w stanie dotrzeć do mety zanim rozpętywała się ulewa. Dzięki temu wskoczył na pozycję lidera i nie zamierzał jej już oddawać. Nie ma co umniejszać tego zwycięstwa bo Kalle jechał po prostu w innej lidze. Wygrał wszystkie odcinki od OS9 do OS21. Łącznie Fin wygrał aż piętnaście prób. Takiej dominacji podczas jednego rajdu nie widziałem już od bardzo dawna.
Biało-czerwoni
Mikołaj Marczyk – 4/5
Przyznam szczerze, że gdy po pierwszym dniu zobaczyłem Miko dopiero na ósmym miejscu w WRC2, to trochę się zaniepokoiłem. Całe szczęście dwa następne dni były chyba najlepszymi w historii startów Marczyka w Mistrzostwach Świata. Polak regularnie trzymał tempo czołówki klasy, pojawiając się często w pierwszej trójce odcinka. W efekcie był w stanie wspiąć się na piątą pozycję, w dużej mierze dzięki własnej szybkości, a nie pechowi rywali. Tym bardziej szkoda kapcia złapanego na pierwszym etapie… Progres Miko nie jest może tak spektakularny jak w ERC, ale po jego czterech tegorocznych występach nie da się powiedzieć, że Marczyk nie rozwinął się jako kierowca. Tym bardziej po Rajdzie Estonii, w którym rok temu popełnił dosyć kosztowny błąd. Pozostaje mieć nadzieję, żeby to samo widzieli również jego sponsorzy.
Szach i mat
Na antenie Motowizji mówiłem, że jest jeszcze zbyt wcześnie by powiedzieć, że Rovanpera ma tytuł w kieszeni. Po ósmej rundzie WRC jestem jednak zdania, iż ten czas właśnie nadszedł. Mistrz Świata stanie na rampie w swoim domowym rajdzie, z przewagą 55 punktów. Przy każdym innym zawodniku powiedziałbym, że nie wszystko jest jeszcze jasne. Ale nie przy Kalle. Fakt, rok temu miał na tym etapie jeszcze większą przewagę. Aczkolwiek przy jego mentalności, szybkości i precyzji, pomiędzy przewagą 50 i 100 punktów tak naprawdę nie ma żadnej różnicy. Niepokoi się pewnie Sebastien Ogier, bo tym razem jego rekord najszybciej zdobytego mistrzostwa może zostać pobity.