O jedną zaspę za daleko
Czyli Rajd Szwecji 2015
Przed Rajdem
W momencie, w którym to piszę trwają przygotowania do tegorocznego Rajdu Szwecji. Wśród gromady kierowców intensywnie testujących swoje rajdówki i starannie robiących opisy tras, są m.in.: Sebastien Ogier, Thierry Neuville i Andreas Mikkelsen, czyli główni bohaterowie tej opowieści. Mimo, że minęły już cztery lata i ci zawodnicy pozmieniali zespoły (Ogier), pilotów (Mikkelsen), lub oprawki okularów (Neuville), to ten dramatyczny rajd na pewno pozostał w ich pamięci. Tak więc cofnijmy się kilka lat wstecz i zobaczmy jak wtedy wyglądali nasi bohaterowie, tuż przed Szwecją. Najpierw Sebastien Ogier. Jeszcze świeżo po wygraniu 2 tytułu mistrza świata i jeszcze świeżej po wygraniu trzeciego w karierze Rajdu Monte-Carlo. Chociaż to właśnie w Szwecji zdobył pierwsze zwycięstwo dla Volkswagena, to mroźne skandynawskie lasy jakoś nigdy mu nie leżały. Thierry Neuville. Drugi rok w Hyundaiu, pierwsze zwycięstwo już było, ale problemy z równą formą też. Po przeciętnym Monte, to jest moment na poważniejsze zdobycze punktowe. No i Andreas Mikkelsen, zaczynający drugi pełny sezon w VW. Zawsze trochę w cieniu swoich kolegów z zespołu, wielki talent daje już o sobie znać, ale drugie miejsce w Szwecji w 2014 przechodzi trochę bez echa. Norweg ma jednak kilka asów w rękawie, gdyż dla niego samego i jego rodaków, śnieg to tak naprawdę pierwsza nawierzchnia, na jakiej uczą się rajdowej jazdy, podczas gdy dla innych nacji jest to raczej bardziej zaawansowana technika jazdy. Na Andreasie w tym rajdzie ciąży jednak presja i poczucie odpowiedzialności. Norweski kierowca w Rajdzie Szwecji (którego część odbywa się w Norwegii) nie wygrał od 2005 roku (wtedy triumfował Petter Solberg w Subaru) i miejscowi kibice chętnie przypomnieliby sobie jak to jest widzieć rodaka na najwyższym stopniu podium w tym rajdzie. Tyle o tle “historycznym”, jest czwartek 12 lutego 2015, godzina 20:00 i czas na pierwszy OS.

Etap pierwszy
A ten pierwszy odcinek, to znany i lubiany superoes na torze wyścigów konnych w Karlstad i na nim powody do radości mają i szwedzcy i norwescy kibice. Najpierw Szwedzi, bo Pontus Tidemand wykręca najlepszy czas w WRC 2. Potem Norwedzy, bo w bratobójczym pojedynku Mikkelsen wygrywa z Henningiem Solbergiem, a następnie Ostberg wygrywa w parze z Ogierem, a potem znów Szwedzi, bo okazuje się, że czas Tidemanda był na tyle dobry, by ten został sensacyjnym liderem całego rajdu. Prawdziwe ściganie zaczyna się dopiero w piątek, na który zaplanowano aż 9 odcinków. Rano do pracy od razu bierze się Sebastien Ogier, wygrywając na dzień dobry 3 z 4 oesów, oddając Latvali tylko Norweski “Finnskogen”. Za kolegami z zespołu, Mikkelsen, tracący już jednak koło 20 sekund. Neuville niemrawo i jest 5. Na drugiej pętli robi się ciekawiej, bo nie dość, że OS 6 wygrywa Prostasov, to prowadzenie Ogiera zaczyna topnieć. Mikkelsen musi jednak jeszcze poczekać, bo Latvala z Ogierem narzucają mordercze tempo, którego Norweg nie jest w stanie im dotrzymać. Może sobie jednak dopisać pierwsze oesowe zwycięstwo, gdyż wygrywa, przechodzący przez szwedzko-norweską granicę “Rojden 2”. Strata jest jednak za duża, by walczyć o drugie miejsce przed końcem etapu. A przynajmniej może się tak wydawać, bo akurat w momencie, w którym można by powiedzieć, że nic już się nie wydarzy, wszyscy zaczynają lądować w zaspach. Najpierw utyka rywal Neuvilla, czyli Evans, potem przychodzi czas na konkurenta Mikkelsena, czyli Ostberga, a na sam koniec, na przed ostatnim odcinku, w śniegu zakopuje się Ogier. Latvala cieszy się z wirtualnego prowadzenia tylko przez kilka kilometrów, zanim on sam kończy swój marsz po zwycięstwo w zaspie. W tej sytuacji liderem jest Mikkelsen, odcinek wygrywa Neuville i melduje się na drugim miejscu, a top 3 zamyka Ostberg. Wrażenia wszystkich po pierwszym etapie najlepiej podsumowuje sam Mikkelsen na mecie odcinka, po tym jak słyszy o wszystkich nieszczęściach rywali: “Well, that makes things interesting”.

Etap drugi
Jeśli ktokolwiek sądził, że Ogier, po wczorajszym bliższym zaznajomieniu się ze szwedzkim śniegiem, odpuści i nie będzie podejmował walki o zwycięstwo, to ten ktoś jest po prostu naiwny. Mimo faktu, iż Mikkelsen wygrywa pierwszy sobotni odcinek, to trzy następne padają łupem Francuza, a w dodatku Norweg obraca się na słynnym Vargasen, co sprawia, że na koniec pętli ma tylko 1,7 sekundy przewagi nad drugim Ogierem. Mistrz świata zatrważająco szybko odrobił większość strat. Neuville wobec takiej formy Ogier jest bezradny i musi się zadowolić 3 miejscem. Fortuna jednak kołem się toczy, bo na drugiej pętli to Neuville przeskakuje Ogiera i to już na pierwszym odcinku. Mikkelsen z kolei, mimo że utrzymuje się na pozycji lidera, to ma sporo problemów z wychodzącym spod śniegu błotem i w efekcie po OS 17 (który wygrywa Robert Kubica) jego przewaga nad Belgiem to zaledwie 7,3 sekundy. A ma zmaleć jeszcze bardziej, bo na drugim przejeździe przez Vargasen, Neuville nie dość, że lata najdalej na Colin’s Crest (44 m i rekord długości skoku), to jeszcze wygrywa z Mikkelsenem o 8,8 sekundy i jest nowym liderem rajdu. Kiepska druga pętla Ogiera sprawia, że mistrz jest dopiero trzeci, ale jak ten rajd pokazał, z trzeciego miejsca da się awansować na pierwsze w ciągu zaledwie jednej pętli.

Etap trzeci
Trzy oesy, trzech kierowców z szansą na końcowy triumf, zaczynamy wielki finał Rajdu Szwecji 2015. Najwięcej do stracenia ma Neuville i to on najwięcej traci, bo nie dość, że musi walczyć z wściekle atakującymi go Mikkelsenem i Ogierem, to jeszcze z własnym sprzętem (psuje się interkom i Thierry nie słyszy pilota). W tej sytuacji po trzecim miejscu na OS 20 liderem jest znowu Andreas Mikkelsen, który nie wygrał dzisiaj jeszcze żadnego odcinka, drugi jest Ogier, trzeci Neuville. Ostatni odcinek, Power Stage – “Varmullsasen 2”. Szybki, z klasycznymi dla tego rajdu śnieżnymi bandami, kończący się partią nawrotów prowadzących do widowiskowej hopy i mety w ośrodku narciarskim. 3 sekundy przewagi Mikkelsena nad Ogierem i 4,6 sekundy nad Neuvillem. W każdym innym rajdzie wystarczyłby po prostu równy solidny przejazd, ale Norweg wie, że tutaj będzie musiał jechać, jakby walczył o życie. Niespełna 16 kilometrów dzieli jego i wiernych norweskich kibiców od upragnionego triumfu. Czy da radę odeprzeć ataki rywali, czy jednak szwedzkie lasy przygotowały nam jeszcze jeden zwrot akcji? Godzina 10:00 i ruszamy, norwescy, belgijscy i francuscy kibice równie nerwowo, z równie wysokim tętnem przed telewizorami. Wszyscy kierowcy z niższych miejsc bezpiecznie przejeżdżają próbę. Pierwszy z top 3 na odcinek wyrusza Neuville. Stara się wycisnąć maksimum ze swojego i20 WRC. Widać, że jest szybko, znowu daleko na hopie i na ten moment to jest najlepszy czas. W trakcie oesu jest już Ogier. Mistrz świata zręcznie pokonuje sekcję nawrotów i francuscy kibice teraz już naprawdę wierzą w zwycięstwo, gdyż Ogier pokonuje Neuvilla aż o 4,8 sekundy. Volskwagen z numerem 1 zjeżdża powoli do PKC, a realizator przełącza się na pokład Polo WRC Mikkelsena, które stoi po tylne koła w głębokim śniegu, w dodatku przeciwnie do kierunku jazdy. Z kabiny słychać wytłumione przekleństwa, norwescy kibice załamują ręce lub łapią się w niedowierzaniu za głowy. Nie będzie pierwszego norweskiego triumfu od 3 lat, nie będzie też wymarzonego Norwega na najwyższym stopniu podium w Szwecji, w rajdzie, który jest właściwie w połowie domowym rajdem Mikkelsena i Ostberga. W zgoła odmiennym nastroju są kibice z krajów francuskojęzycznych. Oni też nie dowierzają, ale po tym jest już wybuch radości. Do swoich rodaków dołącza też Ogier, który po usłyszeniu doniesień o błędzie swojego norweskiego kolegi z zespołu, wysiada za samochodu, by świętować kolejne zwycięstwo w tym sezonie. Mikkelsen po jakimś czasie wydostaje się z zaspy, a gdy dojeżdża do mety okazuje się, że nawet drugiego miejsca nie będzie, bo stracił aż 42 sekundy i spadł, ku uciesze belgijskich fanów, za Thierry’ego Neuvilla i jest dopiero trzeci. Na twarzy Norwega widać zawód. Na taką szansę czeka się czasem całą karierę i Mikkelsen wie, że był to idealny moment na pierwsze zwycięstwo w WRC. Tu, przed własnymi kibicami. Jednak Andreas Mikkelsen wtedy jeszcze nie wiedział, że z Sebastianem Ogierem przyjdzie mu jeszcze powalczyć, a że w rajdach zawsze może zdarzyć się wszystko, to cóż…ciąg dalszy nastąpi;)
