Zapowiedź sezonu 2019 WRC
Jak już kiedyś napisałem, w rajdach można spokojnie parafrazować słynną wypowiedź Gary’ego Linekera, o tym, że “To prosty sport. Kilkunastu facetów pędzi po lasach i bezdrożach, a na koniec i tak wygrywa Sebastien”. Zeszły sezon idealnie się w to wytłumaczenie wpisywał, zresztą tak samo jak 15 poprzednich. Jednak pod żadnym pozorem nie wolno tego rozpatrywać, jako stwierdzenia, że zmagania w roku 2018 były nudne, było dokładnie odwrotnie. Byliśmy świadkami najbardziej pasjonującej walki o mistrzostwo od 2001 roku, a przed ostatnim rajdem, aż trzech kierowców miało szansę na tytuł. Teraz trzeba jednak koncentrować się już na przyszłym tygodniu, gdyż różne przetasowania w czołówce rajdowych mistrzostw świata, sprawiły, że ten sezon zapowiada się jeszcze lepiej od poprzedniego, tak więc zobaczmy co przed nami.
Kalendarz
Zacznę od kalendarza, ponieważ wszystkie zmiany w obsadzie kierowców nie miałyby znaczenia, gdyby nie było się po czym ścigać. Tak więc początek sezonu wygląda podobnie: zaczynamy od nieprzewidywalnego Monte – Carlo (i tu pozwolę sobie, wyjątkowo, dłużej opowiedzieć o tej rundzie, gdyż nie będę robił osobnej zapowiedzi), pierwszy oes sezonu, obowiązkowo po ciemku i na żywo, znowu został zmieniony i wydaje się, że jest to dobra decyzja, bo Sisteron był na rolę startu sezonu, trochę przydługi. Miejmy nadzieję, że “La Breole-Selonnet” spisze się trochę lepiej. W piątek mamy powiew świeżości, bo aż 3 nowe oesy, przejeżdżane dwukrotnie (najdłuższy wśród nich to 24-kilometrowy “Roussieux”). Drugi etap, to już odcinki dobrze znane, łącznie z mającym 29 kilometrów “Agnieres en Devoluy” (jest możliwość, że źle to napisałem), który będzie najdłuższą próbą w całym rajdzie. Monte przyzwyczaiło do tego, że najlepsze zostawia na deser i nie inaczej jest tym razem, ostatni etap to słynne “La Bollene Vesubie”, czyli przejazd przez kultowe Col de Turini i “Cabanette”, które znowu robi za Power Stage. Tyle o Monte-Carlo, bo następny przystanek to (bez niespodzianek) mroźna Szwecja. Z zimowych rejonów przeniesiemy się w strony o wiele cieplejsze, bo w marcu kolej na Rajd Meksyku. Potem czas na pierwsze pełne asfalty, bo przenosimy się do Francji a konkretnie na Korsykę, gdzie odbywa się legendarny Tour de Corse. Po krótkiej wizycie w Europie wracamy na tournée po Amerykach, tym razem zawitamy do Południowej, najpierw na Rajd Argentyny, a potem debiutujące w WRC Chile. Przyznam się bez bicia, jestem trochę sceptycznie nastawiony do tego rajdu. Po pierwsze, jak każdy prawdziwy patriota, wolałbym w tym miejscu Polskę. Ale już tak na poważnie, to w kalendarzu Mistrzostw Świata (i Europy zresztą też, ale o tym kiedy indziej) zawsze podobało mi się to, że każdy rajd był i wyglądał na unikatowy. Patrzyłem na zdjęcie i od razu wiedziałem, gdzie odbywają się zmagania. Każda runda miała swoja unikatową charakterystykę, a już zeszłoroczna Turcja, do złudzenia przypominała Portugalię, a z materiałów, które widziałem, Chile trudno odróżnić od Argentyny, a fakt, że te rajdy następują zaraz po sobie, potęguje to wrażenie. Plus jest taki, że to wcale nie oznacza, że Chile będzie rajdem nudnym i mam nadzieję, że mimo wszystko pozytywnie zapisze się w mojej pamięci. Ale wracając do kalendarza to dalej jest już bez zmian. Portugalia, Sardynia, potem przerwa i skoki w Finlandii, skąd tradycyjnie przenosimy się na asfaltowe Niemcy i Turcję o morderczej nawierzchni. FIA ku mojej rozpaczy, najwidoczniej nie ma zamiaru zmieniać końcówki sezonu, więc po Turcji wędrujemy do Walii, która jakimś cudem jest jeszcze wcześniej niż przed rokiem (jak tak dalej pójdzie, to Walia będzie za kilka lat rozpoczynać sezon), potem asfaltowo-szutrowa Hiszpania/Katalonia (jak kto woli) i opuszczamy Europę na ostatni rajd w sezonie, czyli Australia. Pełen kalendarz z datami macie w linku poniżej:
Kierowcy i zespoły
Teraz czas na najciekawszą część, bowiem, proszę państwa, siły znowu się wyrównały! Ale od początku:
Toyota Od zeszłorocznych mistrzów konstruktorów zaczynamy, no i trzeba przyznać graficy Toyoty znowu zaszaleli z malowaniem. Mam nawet teorię, że gdy prezentują na różnych mediach społecznościowych swoją rajdową broń na bieżący sezon, to nie robią co roku nowych renderów, tylko wstawiają te niewykorzystane z poprzednich lat. Ale żarty na bok, bo jeśli pominiemy wizualne aspekty Yarisa WRC, a skupimy się na osiągach i obsadzie, to zaczyna się robić poważnie. Inżynierowie z Jyvaskylla uporali się z większością problemów, które trapiły Toyotę w pierwszej części sezonu i kierowcy mogli wykorzystać pełen potencjał samochodu. Potencjał ten bardzo mocno wykorzystywał Ott Tanak, który przy nieco większym szczęściu, mógłby się dzisiaj przygotowywać do obrony tytułu mistrzowskiego. Miejsce w składzie zachował pechowy Jarri Matti Latvala, który ma chyba ostatnią szansę by powalczyć o podium na koniec roku w WRC. Jeśli mowa o ostatnich szansach, to do składu dołączył Kris Meeke, zwolniony z Citroena, przez zbyt dużą ilość wypadków, niekiedy bardzo spektakularnych, ale zagrażających jego zdrowiu. Nie ulega wątpliwości jednak, że swego czasu Meeke był bardzo szybkim kierowcą i może on pomóc Toyocie w obronie tytułu.
Hyundai
Z kolei teraz czas na zespół, który postarał się o powiew świeżości, jeśli chodzi o oklejenie samochodu. Przez większość, nazwijmy to “ery” nowych WRC, wydawało się, że to Hyundai zbudował najlepszą konstrukcję. Jednak zwracając uwagę na problemy z podsterownością i20 na asfalcie i notoryczny brak formy w Finlandii, trzeba być może ten pogląd zweryfikować. Obsada w Hyundaiu zmienia się mało dynamicznie, ale koreańsko-niemiecki zespół trochę popracował nad składem na nadchodzący sezon. Po ostatnim cyklu, komuś z góry chyba skończyła się cierpliwość i z rolą szefa zespołu pożegnał się Michel Nandan. Zastąpi go włoch Andrea Adamo, który do tej pory pracował m.in. z Yvanem Mullerem w WTCR. Zmiany nie ominęły oczywiście kierowców, bo po 4 sezonach Hyundai rozstał się z Haydenem Paddonem, przez co zespół musi zmagać się z setkami komentarzy spamu, o treści “#bringpaddonback”, pod dosłownie każdym postem na jakichkolwiek mediach społecznościowych. Czy słusznie? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, ale postaram się na to pytanie odpowiedzieć, kiedy indziej. Niewykluczone, że źródłem frustracji nowozelandzkich fanów jest fakt, iż fotel zachował Andreas Mikkelsen. Powiedzieć, że trochę zawiódł oczekiwania, to jakby nie powiedzieć nic. Norweg po fatalnym sezonie 2018, teraz po prostu musi się zrehabilitować. Z kolei, legenda głosi, że nie ma takiego prowadzenia w klasyfikacji generalnej, którego Thierry Neuville nie byłby w stanie zniweczyć. Rok temu napisałbym, że ten sezon, może wreszcie być “tym sezonem” (fani Liverpoolu zrozumieją o co mi chodzi), ale po dwóch ostatnich próbach zdobycia mistrzostwa jakoś ciężko w to wierzyć. Neuville w minionym roku udowodnił, że słusznie należy mu się co najwyżej drugie miejsce, jeśli nie trzecie. Brak mu tego genu dominacji, który ma Tanak, a i bardziej taktyczna jazda w stylu Sebastiena Ogiera, donikąd kierowcy z Sankt Vith, nie zaprowadziła. Trzeba jednak Belgowi oddać, że wyciągnął wnioski z większości błędów z zeszłego sezonu, tak więc, w gronie faworytów na pewno jest miejsce dla Thiery’ego Neuvill’a. No i na koniec, news, który już wszyscy chyba słyszeli, Sebastien Loeb zostaje na kolejny sezon, tym razem na 6 rund (w pozostałych pojedzie Dani Sordo). dziewięciokrotny Mistrz Świata pokazuje, że w rajdach mu najlepiej i mimo, że okrojony program startów wskazuje, że o mistrzostwo nie powalczy, to może sporo namieszać w stawce. Podczas rajdu Hiszpanii pokazał, że niewiele zapomniał z tego “starego dobrego Loeba”, chociaż czy ten nowy Sebastien Loeb taki zły? Nie wydaje mi się.

M-Sport Ford
Czas na zespół, który teoretycznie może wydawać się być w najgorszej sytuacji przed sezonem. Bez Sebastiena Ogiera, Brytyjczycy będą musieli znaleźć sobie nowego lidera, który zaprowadzi ich do sukcesów. Czy będzie to Teemu Sunnien? Cóż, jeśli nie teraz, to nigdy. Czas na wymówki się skończył, młody Fin przejechał już wszystkie rundy i nawierzchnie i powinien mieć wystarczające doświadczenie, żeby wreszcie coś pokazać. Ciągłe powtarzanie, że ma jeszcze czas i jest jeszcze młody, nie będzie już dobrym wytłumaczeniem, podczas gdy, na przykład, Esapekka Lappi potrafił już wygrać rajd. Sunnien na mnie osobiście jeszcze wrażenia nie zrobił, ale teraz będzie miał na to najlepszą szansę. Elfyn Evans to kolejny kierowca, który musi pozbierać się po nieudanym sezonie. Walijczyk potrafił już wygrać jedną rundę, ale jego forma będzie musiała być o wiele równiejsza, jeśli chce pomóc swojemu zespołowi walczyć o jakiekolwiek laury. Trzecim kierowcą będzie Pontus Tidemand, któremu po dwóch mistrzostwach świata w WRC 2, wreszcie ktoś zdecydował się dać miejsce w mocniejszym samochodzie. Szwed ma teraz sporo do udowodnienia, mimo niepełnego planu startów, bo czekał na tą szansę naprawdę długo.

Citroen
“Być jak Sebastien Loeb”, tak można by okreslić Mistrza Świata. Nowy Citroen w barwach Red Bulla, numer 1 na szybie i do pełni szczęścia Ogierowi brakuje tylko Hiszpańskiego kolegi z zespołu. Dwa ostatnie sezony dla Citroena muszą raczej odejść w zapomnienie, ale jest nadzieja, bo dokładnie w takiej samej pozycji znajdował się M-Sport w 2017 roku. Jeśli Ogier byłby w stanie dźwignąć z otchłani również francuską ekipę, byłoby to osiągnięcie niemal nie do powtórzenia. W pościgu za siódmym tytułem, tradycyjnie już, będzie o wiele trudniej. Mocne samochody i składy Hyundaia i Toyoty, sprawiają, że drugi z Sebastienów staje przed, być może najtrudniejszym zadaniem w karierze. Pomóc mu w nim będzie się starał młody Esapekka Lappi, o którym wcześniej była mowa. W zeszłym sezonie oczekiwałem po nim nieco więcej, ale pokazał w wielu miejscach szybkość, więc zaryzykuje stwierdzenie, że zespół z Wersalu będzie miał z niego pożytek. Sytuacja Citroena do złudzenia przypomina tą M-Sportu sprzed dwóch lat. Kilka słabych sezonów, potem całkowita wymiana składu, sprowadzenie Mistrza Świata wraz z młodym-zdolnym o ugrofińskim nazwisku. Jednak czy tak jak M-Sport będą w stanie dźwignąć się z ziemi i sięgnąć po mistrzostwo? Czas pokaże.

No i na koniec warto wspomnieć o kilku nowościach w WRC (a konkretnie o jednej). W tym sezonie WRC2 zostanie podzielone na WRC 2 Pro i WRC 2. W Pro będą rywalizować zespoły fabryczne, w tym bez dopisku, prywatne. Wydawało mi się, że to dobre rozwiązanie, by wreszcie przyciągnąć uwagę do tego, co się dzieje na zapleczu i wyrównać tam rywalizację, ale po zobaczeniu listy zgłoszeń na Monte, mój poziom ekscytacji został ostudzony. Jednakże z oceną wstrzymam się do Rajdu Szwecji, gdyż tam okaże się, na ile dobry był to pomysł. Tymczasem nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić do oglądania Rajdu Monte-Carlo. Niech to będzie sezon o jakim marzymy